Weekend majowy minął bez rewelacji szczególnych. Jednego dnia mieliśmy dzień roboczy głównie w ogródku - Piotrek i w domu - ja :) Dzieci gdzieś pomiędzy. Drugiego dnia spędziliśmy urocze popołudnie u znajomych, gdzie chłopaki wystawili na próbę cierpliwość sąsiadów, biegając po schodach na klatce schodowej i dzwoniąc do drzwi. Oboje zgodnie stwierdzili że chcą mieszkać w bloku!!! A taką wisienką na torcie była niedzielna wycieczka do Nieborowa.
To taka szybka relacja z naszych ostatnich aktywności. Poza tym na szczęście bez wydarzeń chorobowych czy mocno stresujących.
W minionym tygodniu odbyły się konsultacje z panią Sylwią.W sumie wszystko jest w porządku, musimy tylko popracować nad koncentracją i organizacją pracy. Chłopcy coraz lepiej się zachowują, co niezmiernie mnie cieszy, bo w domu ostatnio nie było najlepiej. Mam jednak nadzieję, że ten trudny czas jest za nami.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyjazdy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyjazdy. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 5 maja 2015
wtorek, 15 lipca 2014
Kolejny tydzien wakacji
Półkolonie dalej oferują dużo atrakcji.
Byli w kinie na "Gang Wiewióra", w Fitness Klubie, w Studiu Nagran Muzykomania, w
Powietrznej Jednostce Ewakuacji Medycznej oraz na basenie. Nie nudza sie, czas mija szybko, wieczorem szybko zasypiaja. Ostatni weekend spedzilismy w domu, bez wiekszych atrakcji.
W piatek zakonczylismy wizyty u dentysty, zabek Wiktorka wyleczony.
Teraz odliczamy juz dni do wyjazdu, w nastepny wtorek jedziemy na kilka dni do pobliskiego Uniejowa. Spotkam sie tam z moją amerykańska przyjaciolka :) Nie moge sie doczekac!
wtorek, 11 marca 2014
Samochody
Zainspirowana zabawą w odpowiedzi na pytania przez Tatę Szymona z przyjemnością odpowiadam na pytania nieszablonowe, nie dotyczące dzieci :)
1. Najstarszy samochód Twoich dziadków/rodziców jaki pamiętasz?
- Volkswagen Passat - pierwszy samochód moich rodziców, kupili go jak byłam już dorosła. Czasem zastanawiam się jak można było żyć bez samochodu. Otóż dało się, tak jak dało się żyć bez telefonu, internetu i 120 kanałów TV :) - na zdjęciu w 1990 roku, Oslo.
3. Twój najdłuższy wakacyjny wyjazd samochodem (w charakterze kierowcy lub pasażera) ?
- Czarnogóra w ub roku - podróż trwała dwa dni (z noclegiem) 1700 km. Ale to była normalna, planowana podróż.
Zapamiętałam podróże z Rotterdamu /Łódź/Rotterdam dystans ok 1200 km, które trwały i ponad 20 godzin na raz. Wtedy z Łodzi do Świecka (ok 400 km) jechało się średnio 8 godzin, a ze Świecka do Rotterdamu (ok 800 km) również zabierało to 8 godzin. Jak dochodziły korki czy oczekiwanie na granicy czas się wydłużał... Dobrze, że mamy już autostrady, że odległości się zmniejszyły...
4. Najlepszy według Ciebie kolor samochodu to…
Czerwony :)
5. Jaki typ auta jest dla Ciebie najlepszy i dlaczego?
- Samochód musi być wysoki i duży. Musi być wygodny, pomieścić całą rodzinę i musi być bezpieczny. Amerykańskie samochody spełniają moje oczekiwania.
6. Gdybyś mógł kupić sobie jeden, dowolny samochód, to byłby to…
- Mam samochód moich marzeń. Dodge Journey.
7. Twoja wymarzona podróż samochodem – dokąd?
- Route 66 US :))
- Volkswagen Passat - pierwszy samochód moich rodziców, kupili go jak byłam już dorosła. Czasem zastanawiam się jak można było żyć bez samochodu. Otóż dało się, tak jak dało się żyć bez telefonu, internetu i 120 kanałów TV :) - na zdjęciu w 1990 roku, Oslo.
2. Pierwszy samochód, który prowadziłaś/prowadziłeś?
- Uczyłam się jeździć na samochodzie marki UAZ!!! Kiedy to było!! :D W samochodzie ja :D:D:D Obok koleżanka do pary rozmawiająca z naszym instruktorem :) Pamiętam, że był bardzo nieśmiały i że rudy był :)
- Uczyłam się jeździć na samochodzie marki UAZ!!! Kiedy to było!! :D W samochodzie ja :D:D:D Obok koleżanka do pary rozmawiająca z naszym instruktorem :) Pamiętam, że był bardzo nieśmiały i że rudy był :)
3. Twój najdłuższy wakacyjny wyjazd samochodem (w charakterze kierowcy lub pasażera) ?
- Czarnogóra w ub roku - podróż trwała dwa dni (z noclegiem) 1700 km. Ale to była normalna, planowana podróż.
Zapamiętałam podróże z Rotterdamu /Łódź/Rotterdam dystans ok 1200 km, które trwały i ponad 20 godzin na raz. Wtedy z Łodzi do Świecka (ok 400 km) jechało się średnio 8 godzin, a ze Świecka do Rotterdamu (ok 800 km) również zabierało to 8 godzin. Jak dochodziły korki czy oczekiwanie na granicy czas się wydłużał... Dobrze, że mamy już autostrady, że odległości się zmniejszyły...
4. Najlepszy według Ciebie kolor samochodu to…
Czerwony :)
5. Jaki typ auta jest dla Ciebie najlepszy i dlaczego?
- Samochód musi być wysoki i duży. Musi być wygodny, pomieścić całą rodzinę i musi być bezpieczny. Amerykańskie samochody spełniają moje oczekiwania.
6. Gdybyś mógł kupić sobie jeden, dowolny samochód, to byłby to…
- Mam samochód moich marzeń. Dodge Journey.
Gdzieś na drodze w Chorwacji |
7. Twoja wymarzona podróż samochodem – dokąd?
- Route 66 US :))
![]() |
Zdjęcie z sieci |
sobota, 25 stycznia 2014
Ankara Turcja
Trzeci tydzien Nowego Roku spedzilam w Ankarze. Pojechalam tam jako osoba towarzyszaca z projektu NETQ6 Edukacja wczesnoszkolna. Udało mi się wystapic na konferencji, zwiedzic dwa tureckie przedszkola, centrum miasta z bazarami, meczet. Bardzo mi sie podobalo, ludzie sa sympatyczni i goscinni. Chodzac po bazarach z aparatem wzbudzalam zainteresowanie, sprzedawcy pytali czy jestem z gazety. Z przyjemnoscia pozowali do zdjec, czestowali herbata. Z pewnoscia ten wyjazd mozna nazwac kulinarnym bowiem jedzenia bylo tyle, ze nie wiedzialam juz co mam jesc :) Wszystko bylo smaczne i w duzych ilosciach.
Z ciekawostek: Spcerowalam po miescie 15 stycznia. Do kazdego bankomatu byly kolejki, co bylo dosc szczegolnym widokiem. Zapytalam potem miejscowego, dlaczego. Okazalo sie, ze w tym dniu na konta urzednikow panstwowych wplywaly wyplaty, ktore wszystcy masowo wyplacali. Druga rzecza ktora wzbudzila moje zainteresowanie, to przy duzym meczecie bylo bardzo duzo ochrony. Wytlumaczono mi ze prawdopodobnie ktos wazny byl w drodze do meczetu, stad srodki ekstra ochrony.
Podczas pobytu poznalam wielu fajnych ludzi, nie tylko z Turcji, ale ze Rumuni, z UK, z Irlandii, z Hiszpanii, Niemiec i Włoch.
Lubie podrozowac, chociaz latanie samolotami wzbudza we mnie niepokoj :) Dobrze bylo wrocic do domu, do stesknionych chlopakow :)
Z ciekawostek: Spcerowalam po miescie 15 stycznia. Do kazdego bankomatu byly kolejki, co bylo dosc szczegolnym widokiem. Zapytalam potem miejscowego, dlaczego. Okazalo sie, ze w tym dniu na konta urzednikow panstwowych wplywaly wyplaty, ktore wszystcy masowo wyplacali. Druga rzecza ktora wzbudzila moje zainteresowanie, to przy duzym meczecie bylo bardzo duzo ochrony. Wytlumaczono mi ze prawdopodobnie ktos wazny byl w drodze do meczetu, stad srodki ekstra ochrony.
Podczas pobytu poznalam wielu fajnych ludzi, nie tylko z Turcji, ale ze Rumuni, z UK, z Irlandii, z Hiszpanii, Niemiec i Włoch.
Lubie podrozowac, chociaz latanie samolotami wzbudza we mnie niepokoj :) Dobrze bylo wrocic do domu, do stesknionych chlopakow :)
I jeszcze na koniec, taksowka, ktora wiozla nas na lotnisko, ktora wzbudzila salwy smiechu - w bagazniku byla butla gazowa, i bagaze sie nie zmiescily. I jeszcze ten mis na desce rozdzielczej i na siedzeniach :)
czwartek, 5 września 2013
Montenegro, cz XI - W drodze do Polski z Czarnogóry 29/30.08.2013
Droga powrotna
Nie będzie juz tak szczegółowo, nie robiłam notatek. Byłam już skoncentrowana na powrocie do domu.
Wyjazd 4:30. Rano Piotrkowi przypomnialo sie, że za prom na końcu Czarnogóry trzeba płacic gotówką, a w sumie wszytsko już wydaliśmy. Poranne szukanie bankomatu opóźniło wyjazd, wiec tak naprawdę Ulczyn opuściliśmy ok 5.00
Nie będzie juz tak szczegółowo, nie robiłam notatek. Byłam już skoncentrowana na powrocie do domu.
Wyjazd 4:30. Rano Piotrkowi przypomnialo sie, że za prom na końcu Czarnogóry trzeba płacic gotówką, a w sumie wszytsko już wydaliśmy. Poranne szukanie bankomatu opóźniło wyjazd, wiec tak naprawdę Ulczyn opuściliśmy ok 5.00
Prom 6.51 strata ok 35 min - znależliśmy sie w porannym szycie. Wjechaliśmy jako jedni z ostatnich a z anami juz nie było nikogo.
Granica Czarnogóra Chorwacja – opóźnienie 20 min, celnik pytał się czy mamy polskie piwo.
Potem jechaliśmy bez problemów.
Do autostrady w Chorwacji jechaliśmy 5 h 20 min, czyli dużo krócej niż w drodze do Czarnogóry. Myślę, że wczesna godzina wyjazdu bardzo w tym pomogła.
Jechaliśmy spokojnie, aż do ostatniej bramki na autostradzie w Chorwacji. Tam przestój 40 minut - w sumie nie wiadomo dlaczego, bo punktów płatniczych było 5, a nitek autostrady tylko dwie. Na granicy staliśmy ok 10 minut.
W sumie pierwszego dnia przejechaliśmy 1200 km, do Mikułowa w Czechach, objazdem przez Słowenię (żeby nie płacić tych 15 euro) w czasie ponad 18 godzin. Pensjonat mieliśmy zarezerwowany i na miejscu wszyscy poszliśmy natychmiast spać. http://www.crhan.cz/
Następnego dnia już bez kłopotów przejechaliśmy ostatnie 500 km, wyjechaliśmy po 7 z Mikulowa, a ok 13 byliśmy już w domu. Nie przestanę chwalić naszych synków. Oni są wspaniali. Nie jeden dorosły może brać z nich przykład.
W drodze powrotnej było mi strasznie zimno w nogi. Nawet skarpetki mi nie pomogły. Zresztą, mija tydzień od powrotu a mi wciąż jest zimno. Nawet chłopcy poprosili o kołdry :) Dwa dni prowadził głównie Piotrek, nie chciał się zmieniać.
Zdjęcia tutaj
Granica Czarnogóra Chorwacja – opóźnienie 20 min, celnik pytał się czy mamy polskie piwo.
Potem jechaliśmy bez problemów.
Do autostrady w Chorwacji jechaliśmy 5 h 20 min, czyli dużo krócej niż w drodze do Czarnogóry. Myślę, że wczesna godzina wyjazdu bardzo w tym pomogła.
Jechaliśmy spokojnie, aż do ostatniej bramki na autostradzie w Chorwacji. Tam przestój 40 minut - w sumie nie wiadomo dlaczego, bo punktów płatniczych było 5, a nitek autostrady tylko dwie. Na granicy staliśmy ok 10 minut.
W sumie pierwszego dnia przejechaliśmy 1200 km, do Mikułowa w Czechach, objazdem przez Słowenię (żeby nie płacić tych 15 euro) w czasie ponad 18 godzin. Pensjonat mieliśmy zarezerwowany i na miejscu wszyscy poszliśmy natychmiast spać. http://www.crhan.cz/
Następnego dnia już bez kłopotów przejechaliśmy ostatnie 500 km, wyjechaliśmy po 7 z Mikulowa, a ok 13 byliśmy już w domu. Nie przestanę chwalić naszych synków. Oni są wspaniali. Nie jeden dorosły może brać z nich przykład.
W drodze powrotnej było mi strasznie zimno w nogi. Nawet skarpetki mi nie pomogły. Zresztą, mija tydzień od powrotu a mi wciąż jest zimno. Nawet chłopcy poprosili o kołdry :) Dwa dni prowadził głównie Piotrek, nie chciał się zmieniać.
paliwo
|
717,6
|
winiety
|
222,96
|
jedzenie
|
258,65
|
nocleg
|
205
|
1404,21
|
Zdjęcia tutaj
Etykiety:
chorwacja,
Czarnogora,
Montenegro,
Podróże,
wakacje,
wyjazdy
Montenegro cz III Wielka Plaża Ulcinj
Pierwszego dnia po zjedzeniu szybkiego obiadu oczywiście pojechaliśmy na plażę. Od razu pojechaliśmy na Wielką Plażę, którą można porównać do plaż nadbałtyckich. Różnicę stanowi kolor piasku, który jest ciemny, ale w niczym to nie przeszkadza. Wielka Plaża jest podzielona na fragmenty, które należą do prywatnych właścicieli. Każdy z nich ma swoją plażę, z barem, parkingiem, parasolami i leżakami. Znajdują sie tam toalety, szatnie, oraz stanowiska ratowników. Są także boiska do siatkówki i piłki nożnej oraz bary, które wieczorami często organizowane są beach party.Wynajęcie parasolki z dwoma leżakami to koszt 5 euro za dzień. My mieliśmy swój pół-namiot i parasol, i rozbijaliśmy się głównie na skraju plaży zwanej Mojito
Wielka plaża ciągnie się ok 13 km. To najdłuższa, w dodatku piaszczysta plaża czarnogórskiego wybrzeża. Tylko tam można swobodnie wybrać się na spacer brzegiem plaży.Całe wybrzeże Chorwacji i Czarnogóry, aż po Ulcinj jest prawie wyłącznie kamieniste. Następne plaże piaszczyste są dopiero w Albanii. W samym mieście jak i w okolicach roślinność jest typowo śródziemnomorska.
Po plaży chodzili handlarze wszystkiego: okularów przeciwsłonecznych, kremów do opalania, ręczników, sukienek, kawy, pączków - chociaż Ci z jedzeniem byli przeganiani, bo stanowili konkurencje dla barów.
Chodzili także poprzebierane postaci z bajek: teletubisie, Tygrysek, Kubuś Puchatek, a także żywe zwierzęta: np. konik, osioł ubrany w jeansy - celem odpłatnego wykonania fotografii :)
Lody nie są takie dobre jak w Chorwacji. Powiedziałabym, że są zwykłe, jak w PL.
Lody nie są takie dobre jak w Chorwacji. Powiedziałabym, że są zwykłe, jak w PL.
Uroków słońca i plażowania nie będę zachwalać, bo to oczywiste. Dzieciaki miały frajdę, woda była płytka i ciepła, piasek parzył w stopy. Zapraszam do oglądania zdjęć :)
Pierwszy dzień:
zdjęcia tutaj
zdjęcia tutaj
Plaża Moijto, nasza ulubiona
zdjęcia tutaj
Plaża na wyspie Ada Bojana
Jest to wyspa utworzona w delcie rzeki, która stanowi gratkę dla wszystkich lubiących owoce morza. Dla miłośników sportów wodnych, widnsurfingu, kitesurfingu na wyspie znajduję się wypożyczalnia sprzętu oraz szkoła widnsurfingu. W czasach Jugosławii była sławnym kurortem dla komunistycznych notabli.
Teraz znajduje się tam ośrodek i plaża dla nudystów, obok jest normalna plaża. Ale idąc na tą plażę trzeba przejść przez ten ośrodek. Trochę krępujący był widok nagich ludzi wędrujących po ośrodku :)
zdjęcia tutaj
Etykiety:
Czarnogora,
Montenegro,
morze,
Ulcinj,
wakacje,
wyjazdy
Montenegro cz II - Apartament / zakwaterowanie
Po długiej podróży w końcu udało się nam dojechać na miejsce przeznaczenia. Jeszcze na końcówce skorzystaliśmy z pomocy właściciela sklepu w pobliżu apartamentu. Adres, który posiadałam, był zbyt ogólny, aby samodzielnie trafić. Pan jednak zadzwonił, gospodarz przyjechał i pojechaliśmy.
Apartament EKI http://www.montenegro-traveler.com/pl/Apartamenty/Ulcinj/Apartmani-EKI położony jest dość wysoko na wzgórzu. Dość daleko do centrum i plaży. Bez samochodu raczej nie da rady się tam poruszać. Nam to nie przeszkadzało, zaletą położenia była cisza i spokój. Mieliśmy piękny widok na morze.
Apartament ok 40 m2, salon z aneksem kuchennym, rozkładana, duża kanapa, stół i 4 krzesła, sypialnia z dużym łóżkiem, łazienka z prysznicem, pralka. Pralka okazała się zbawienna, ponieważ prało się co dwa dni, ze względu na ciemny, lepiący się do wszystkiego, piasek, który znosiliśmy do domu na wszystkim :) Mielismy własne schody którymi schodziliśmy do apartamentu z ulicy. Samochód parkowaliśmy przy tych schodach.
Za apartament płaciliśmy 35 euro za dobę. Dostępność apartamentów/pokoi była bardzo duża. Wszędzie stali ludzie z tabliczkami APARTMANI lub SOBE (pokoje), na wjeździe do miasteczka, na drodze na plażę. Ceny generalnie zbliżone: 10 euro od osoby, myślę, że była możliwość negocjacji. Znając okolice teraz szukałabym apartamentu w okolicy Wielkiej Plaży, ze względu właśnie na dojazdy. I jechałabym w ciemno.
Etykiety:
Czarnogora,
Montenegro,
morze,
Ulcinj,
wakacje,
wyjazdy
Montenegro cz I - Droga do Czarnogóry 18-19.08.2013
Będzie szczegółowy opis ze wszystkimi kosztami. Po czasie widać, że niektóre koszty można byłoby zmniejszyć, ale teraz juz na to za późno.
----------------------------------------------------------
Właściwie długo nie wiedzieliśmy czy pojedziemy na wakacje i gdzie. Po długich rozważaniach zdecydowaliśmy się na Czarnogórę. Czynnikiem decydującym była niska cena noclegów (35 euro za noc, za dwupokojowy apartament z kuchnią, łazienką, z widokiem na morze) i pobytu oraz dobra opinia osób, które już tam były. Podróż do Czarnogóry była dokładanie zaplanowana i generalnie wszystko poszło zgodnie z planem. Jedynym zaskoczeniem był fakt, że moje towarzystwo ubezpieczeniowe NIE MA w ofercie Zielonej Karty i musieliśmy kupić ją w innym, podnosząc jednocześnie koszt podróży/pobytu o 420 zł.
Pakowanie zajęło nam kilka dni, ale w sumie tylko dlatego, że mieliśmy dużo czasu. Urlop mieliśmy już od czwartku, a jechaliśmy dopiero w niedzielę.
Chłopcy to urodzeni podróżnicy. Nie ma z nimi żadnego kłopotu. W samochodzie mamy odtwarzacz DVD z dwoma ekranikami, chłopcy maja tez konsole z grami i to w zupełności im wystarczy do przeżycia długiej drogi. A droga była naprawdę długa. W sumie prawie 1700 km. W samochodzie mało spali, jakieś krótkie drzemki.
Wyjechaliśmy 18 sierpnia, w niedzielę o świcie. Pobudka o 4:30, o 5:20 wyruszyliśmy.
Trochę cyfr:
Pobudka 4.30
Wyjazd 5,20
Tankowanie Częstochowa 360 zł.
Granica Polska Czechy 8.20 Zakup winiety (na 30 dni) na autostrady, 440 koron = 76,87 zł
Rozmawiam na stacji po angielsku, Wicek na mnie patrzy, pyta się- Mamo, jak Ty mówisz? Zdziwiony jak diabli :)
Brno 10.00 425 km
Przerwa Mikulov 20 min zakupy lidl = 36,60 zł
Granica Czechy Austria 11.00 Zakup winiety 16,60 euro (2 winiety na 10 dni) = 74,04 zł
Wiedeń 11.50
Graz 13.50
Granica Austria Słowenia 14.17
Opóźnienie 30 min. z powodu zgubienia drogi – chcieliśmy ominąć autostradę (ok 30 km płatne 15 euro) a i tak ze 25 km jechaliśmy autostradą, bez winiety !! – udało się ale nie polecam – stres jak diabli, a wrazie kontroli mandat 150 euro płatny gotówką, lub przelewem 300 euro.
Zarówno teraz jak i rok temu, jadąc ostatni kawałek Austrii i początek Czech - poza autostradami – zachwycałam się polami słoneczników – już więdnących niestety, oraz przepięknymi winnicami.
Granica Słowenia Chorwacja 15.26
Tankowanie w Chorwacji, Zagreb 685,51 kun = 408,95 zł
Obiad i przerwa 17.00 Draganic (obiad 95 kun = 57 zł, dwa rosoły, gulaszowa i sałatka owocowa)
W okolice Zadar dotarliśmy przed 20. Zjechaliśmy pierwszym zjazdem, w prawo kilka km i był już hotelik Marin w Posedarje. 330 kun za pokój (44 euro = 192,60 zł), dzieci do 5 lat gratis. Odmłodziłam wiec chłopców. Pani się pyta: ile lat mają dzieci? Mowie: prawie 5. A drugie ? Prawie 5 :) Konsternacja. Jak to? To są bliźnięta :) Rozmawiałam po angielsku.
Pokój - a właściwie dwa - malutkie ale czyste. Jedyny minus - okna na ulicę. Głośno. Bardzo słabo spalam. Dzieciaki się wierciły. Polecam miejsce, ale z pokojem od drugiej strony. Śniadań nie serwują. Pachnie Chorwacją. Rozmaryn z lawendą i dojrzewającymi figami.
53,96 kun = 32,15 zł picie i jedzenie na stacji benzynowej - pozycja z karty kredytowej :)
Opłaty za autostrady w Chorwacji:
Zjazd Zadar 1 – 121 kun = 72,19 zł
48 kun = 28,62 zł
Podsumowanie pierwszego dnia:
Jechaliśmy niecałe 14 godzin, 1200 km. Bez zastrzeżeń. Bez korków. Prowadził głownie Piotr.
Dzień drugi:
Rano wstaliśmy ok 6, 6:20 wyjechaliśmy, kawa i rogalik na pierwszej stacji benzynowej, długa kolejka, wielu Polaków, którzy noc spędzali na parkingu lub w drodze. 57 kun = 34,02 zł
Opłata za autostradę w Chorwacji 99 kun = 59,02 zł
Granica Chorwacja Bośnia i Hercegowina 9.55 (przy samym wybrzeżu)
po serpentynach na koniec Chorwacji - miałam kłopoty z żołądkiem
Kolejna granica Bośnia i Hercegowina Chorwacja 10.09 (przy samym wybrzeżu)
Dubrownik 11,40
Zakupy w Lidlu za Dubrownikiem 51,04 zł
Granica Chorwacja Czarnogóra 12;05 bez czekania (przy samym wybrzeżu)
Czarnogóra stempel w paszport
Prom skracający drogę: 12:46 4,50 euro = 19,69 zł
Potem już tylko pod górkę. Jechało się źle, długo, przez małe, bardzo urokliwe ale zakorkowane miasteczka, cały czas wzdłuż wybrzeża, i to rekompensowało trud podróży. Piękna, cudowna droga, jeśli nie masz za sobą już wielogodzinnej podróży.
Do Ulczyna dotarliśmy ok 15:30. Jechaliśmy więc prawie 9 godzin te ostatnie 480 km. Ale warto było, o czym napiszę w osobnej relacji.
Tym razem samochód prowadziliśmy pól na pół.
Dodam, że jeździmy Dodge Journey 2.0
----------------------------------------------------------
Właściwie długo nie wiedzieliśmy czy pojedziemy na wakacje i gdzie. Po długich rozważaniach zdecydowaliśmy się na Czarnogórę. Czynnikiem decydującym była niska cena noclegów (35 euro za noc, za dwupokojowy apartament z kuchnią, łazienką, z widokiem na morze) i pobytu oraz dobra opinia osób, które już tam były. Podróż do Czarnogóry była dokładanie zaplanowana i generalnie wszystko poszło zgodnie z planem. Jedynym zaskoczeniem był fakt, że moje towarzystwo ubezpieczeniowe NIE MA w ofercie Zielonej Karty i musieliśmy kupić ją w innym, podnosząc jednocześnie koszt podróży/pobytu o 420 zł.
Pakowanie zajęło nam kilka dni, ale w sumie tylko dlatego, że mieliśmy dużo czasu. Urlop mieliśmy już od czwartku, a jechaliśmy dopiero w niedzielę.
Chłopcy to urodzeni podróżnicy. Nie ma z nimi żadnego kłopotu. W samochodzie mamy odtwarzacz DVD z dwoma ekranikami, chłopcy maja tez konsole z grami i to w zupełności im wystarczy do przeżycia długiej drogi. A droga była naprawdę długa. W sumie prawie 1700 km. W samochodzie mało spali, jakieś krótkie drzemki.
Wyjechaliśmy 18 sierpnia, w niedzielę o świcie. Pobudka o 4:30, o 5:20 wyruszyliśmy.
Trochę cyfr:
Pobudka 4.30
Wyjazd 5,20
Tankowanie Częstochowa 360 zł.
Granica Polska Czechy 8.20 Zakup winiety (na 30 dni) na autostrady, 440 koron = 76,87 zł
Rozmawiam na stacji po angielsku, Wicek na mnie patrzy, pyta się- Mamo, jak Ty mówisz? Zdziwiony jak diabli :)
Brno 10.00 425 km
Przerwa Mikulov 20 min zakupy lidl = 36,60 zł
Granica Czechy Austria 11.00 Zakup winiety 16,60 euro (2 winiety na 10 dni) = 74,04 zł
Wiedeń 11.50
Graz 13.50
Granica Austria Słowenia 14.17
Opóźnienie 30 min. z powodu zgubienia drogi – chcieliśmy ominąć autostradę (ok 30 km płatne 15 euro) a i tak ze 25 km jechaliśmy autostradą, bez winiety !! – udało się ale nie polecam – stres jak diabli, a wrazie kontroli mandat 150 euro płatny gotówką, lub przelewem 300 euro.
Zarówno teraz jak i rok temu, jadąc ostatni kawałek Austrii i początek Czech - poza autostradami – zachwycałam się polami słoneczników – już więdnących niestety, oraz przepięknymi winnicami.
Granica Słowenia Chorwacja 15.26
Tankowanie w Chorwacji, Zagreb 685,51 kun = 408,95 zł
Obiad i przerwa 17.00 Draganic (obiad 95 kun = 57 zł, dwa rosoły, gulaszowa i sałatka owocowa)
W okolice Zadar dotarliśmy przed 20. Zjechaliśmy pierwszym zjazdem, w prawo kilka km i był już hotelik Marin w Posedarje. 330 kun za pokój (44 euro = 192,60 zł), dzieci do 5 lat gratis. Odmłodziłam wiec chłopców. Pani się pyta: ile lat mają dzieci? Mowie: prawie 5. A drugie ? Prawie 5 :) Konsternacja. Jak to? To są bliźnięta :) Rozmawiałam po angielsku.
Pokój - a właściwie dwa - malutkie ale czyste. Jedyny minus - okna na ulicę. Głośno. Bardzo słabo spalam. Dzieciaki się wierciły. Polecam miejsce, ale z pokojem od drugiej strony. Śniadań nie serwują. Pachnie Chorwacją. Rozmaryn z lawendą i dojrzewającymi figami.
53,96 kun = 32,15 zł picie i jedzenie na stacji benzynowej - pozycja z karty kredytowej :)
Opłaty za autostrady w Chorwacji:
Zjazd Zadar 1 – 121 kun = 72,19 zł
48 kun = 28,62 zł
Podsumowanie pierwszego dnia:
Jechaliśmy niecałe 14 godzin, 1200 km. Bez zastrzeżeń. Bez korków. Prowadził głownie Piotr.
Dzień drugi:
Rano wstaliśmy ok 6, 6:20 wyjechaliśmy, kawa i rogalik na pierwszej stacji benzynowej, długa kolejka, wielu Polaków, którzy noc spędzali na parkingu lub w drodze. 57 kun = 34,02 zł
Opłata za autostradę w Chorwacji 99 kun = 59,02 zł
Granica Chorwacja Bośnia i Hercegowina 9.55 (przy samym wybrzeżu)
po serpentynach na koniec Chorwacji - miałam kłopoty z żołądkiem
Kolejna granica Bośnia i Hercegowina Chorwacja 10.09 (przy samym wybrzeżu)
Dubrownik 11,40
Zakupy w Lidlu za Dubrownikiem 51,04 zł
Granica Chorwacja Czarnogóra 12;05 bez czekania (przy samym wybrzeżu)
Czarnogóra stempel w paszport
Prom skracający drogę: 12:46 4,50 euro = 19,69 zł
Potem już tylko pod górkę. Jechało się źle, długo, przez małe, bardzo urokliwe ale zakorkowane miasteczka, cały czas wzdłuż wybrzeża, i to rekompensowało trud podróży. Piękna, cudowna droga, jeśli nie masz za sobą już wielogodzinnej podróży.
Do Ulczyna dotarliśmy ok 15:30. Jechaliśmy więc prawie 9 godzin te ostatnie 480 km. Ale warto było, o czym napiszę w osobnej relacji.
Tym razem samochód prowadziliśmy pól na pół.
Koszty tej podróży:
paliwo
|
768,95
|
winiety
|
270,8
|
jedzenie
|
180,79
|
nocleg
|
187,44
|
1407,98
|
Etykiety:
chorwacja,
Czarnogora,
Montenegro,
Podróże,
smiesznostki,
Ulcinj,
wakacje,
wyjazdy
wtorek, 3 września 2013
No i zaczynamy...
Za nami pierwszy dzien szkoły. Chlopcom wczoraj to sie za bardzo nie podobalo, troche zle to zorganizaowali, ponieważ dla maluchow uroczystosc byla za dluga i w ogole nie interesujaca. Potem szybka wizyta w klasie z pania, i juz. Prawdziwy start to maja dzisiaj, bez rodzicow. Od razu na gleboka wode rzuceni. Maja juz angielski, wf, sniadanko, obiad, swietlica... tak wiec wlasciwe wrazenia maja dopiero dzisiaj.
Mysle ze bedzie ok, to bystre chlopaki, no i w zyciu zlobkowo przedszkolnym są już odkad skonczyli 2 latka. Stas mial problem, troche poplakiwal, ale pocieszylam go, ze wszytskie dzieci sa nowe, ze wszystkie sie boja, ze to nic dziwnego, i jakos sie ogarnal. Pani poprosila zeby dzisiaj przyniesli swoje ulubione zabawki i to byl dobry pomysl. Wicek wzial swojego bocianka a Stas taka wyswiechtana rybke :)
Tego dnia bylismy jeszcze w przedszkolu, żeby odebrać zostawionego bocianka. Dzieci i panie przyjęli chłopców z zachwytem i zrobiliśmy jeszcze zdjęcie:
Mysle ze bedzie ok, to bystre chlopaki, no i w zyciu zlobkowo przedszkolnym są już odkad skonczyli 2 latka. Stas mial problem, troche poplakiwal, ale pocieszylam go, ze wszytskie dzieci sa nowe, ze wszystkie sie boja, ze to nic dziwnego, i jakos sie ogarnal. Pani poprosila zeby dzisiaj przyniesli swoje ulubione zabawki i to byl dobry pomysl. Wicek wzial swojego bocianka a Stas taka wyswiechtana rybke :)
Relacja z wakacji juz wkrótce! Jest o czym pisac :)
Więcej zdjęć tutaj
czwartek, 15 sierpnia 2013
Wakacyjnie...
Pierwszy dzien naszych wakacji wlasnie trwa. Na dworze wakacyjna pogoda. Nastroje tez wakacyjne. Chlopaki w niedziele zaczeli jezdzic na rowerach bez bocznych kolek. Wiem, ze pozno, ale nigdy wczesniej nie probowalismy, nie wyrazali checi a mi/nam sie nie chcialo na sile latac za nimi. A teraz, jak wsiedli tak pojechali... Z dnia na dzien technika jazdy sie poprawia, i na razie obylo sie bez rozlewu krwi :)
Rozdzial pod tytulem przedszkole juz sie zakonczyl. Bez szczegolnych atrakcji czy emocji.
Spedzilam 3 dni w Warszawie, w sprawach sluzbowych. Przy okazji spotkalam sie z kilkoma wspanialymi osobami i spedzilam duzo czasu z Angelka.
Angelka wynajmuje tam mieszkanie, w smamym centrum miasta, co niestety, wiaze sie z uciazliwym halasem. Przy zamknietych oknach bylo dobrze, ale za goraco. Doceniam w takich chwilach swoj domek w Lodzi, polozony na obrzezach miasta, gdzie przy otwartych oknach slychac szczekanie psow, ewentualnie silnik kosiarki u sasiada.
Dzieci przywitaly mnie na dworcu, cale szczesliwe z mojego powrotu. Nacieszyc sie soba nie moglismy, a radosc powitania trwala jeszcze dzis rano :) Dla takich chwil warto czasami wyjechac.
Teraz przed nami pakowanie, ale zajme sie tym pozniej. Albo jutro :)
Rozdzial pod tytulem przedszkole juz sie zakonczyl. Bez szczegolnych atrakcji czy emocji.
Spedzilam 3 dni w Warszawie, w sprawach sluzbowych. Przy okazji spotkalam sie z kilkoma wspanialymi osobami i spedzilam duzo czasu z Angelka.
Angelka wynajmuje tam mieszkanie, w smamym centrum miasta, co niestety, wiaze sie z uciazliwym halasem. Przy zamknietych oknach bylo dobrze, ale za goraco. Doceniam w takich chwilach swoj domek w Lodzi, polozony na obrzezach miasta, gdzie przy otwartych oknach slychac szczekanie psow, ewentualnie silnik kosiarki u sasiada.
Dzieci przywitaly mnie na dworcu, cale szczesliwe z mojego powrotu. Nacieszyc sie soba nie moglismy, a radosc powitania trwala jeszcze dzis rano :) Dla takich chwil warto czasami wyjechac.
Teraz przed nami pakowanie, ale zajme sie tym pozniej. Albo jutro :)
Etykiety:
Czarnogora,
przedszkole,
Umiejętności,
warszawa,
wyjazdy
środa, 10 lipca 2013
Pierwszy urlop za nami
Za nami pierwsza, krótka czesc urlopu. Spedzilismy go w Łagowie Lubuskim, w okolicach Zielonej Gory.
Było cicho, spokojnie, zielono, słonecznie. Chlapaliśmy sie w jeziorku, pływalismy rowerami wodnymi. Jedlismy lody, gofry, desery owocowe. Tak naprawde to nie ma o czym pisac, bo pobyt byl dosc monotonny, co nie znaczy ze nudny. Byli tam rowniez nasi znajomi, z ktorymi spedzalilismy troche czasu.
Rozczarowaly nas jedynie warunki pobytu - cena nie byla proporcjonalna do oferowanego 'komfortu'. Nie mniej jednak w domku bywalismy tylko na czas snu i posilkow, wiec dalo sie przezyc, taras w domu na szczescie zrekompensowal pozostale niewygody.
Wiktorkowi w piatek, 5 lipca wypadła druga jedynka.
Teraz szykujemy sie do kolejnego urlopu, w drugiej polowie sierpnia - pojedziemy tym razem do Czarnogory. Dluga podroz przed nami, 1700 km. Znalezlismy fajny apartament w przyzwoitej cenie, tanszy od domku w Lagowie!!! Ale slonce i wspaniale wrazenia gwarantowane!
http://czarnogora.kissdesign.pl/52/ulcinj-czarnogora/
Było cicho, spokojnie, zielono, słonecznie. Chlapaliśmy sie w jeziorku, pływalismy rowerami wodnymi. Jedlismy lody, gofry, desery owocowe. Tak naprawde to nie ma o czym pisac, bo pobyt byl dosc monotonny, co nie znaczy ze nudny. Byli tam rowniez nasi znajomi, z ktorymi spedzalilismy troche czasu.
Rozczarowaly nas jedynie warunki pobytu - cena nie byla proporcjonalna do oferowanego 'komfortu'. Nie mniej jednak w domku bywalismy tylko na czas snu i posilkow, wiec dalo sie przezyc, taras w domu na szczescie zrekompensowal pozostale niewygody.
Wiktorkowi w piatek, 5 lipca wypadła druga jedynka.
Teraz szykujemy sie do kolejnego urlopu, w drugiej polowie sierpnia - pojedziemy tym razem do Czarnogory. Dluga podroz przed nami, 1700 km. Znalezlismy fajny apartament w przyzwoitej cenie, tanszy od domku w Lagowie!!! Ale slonce i wspaniale wrazenia gwarantowane!
http://czarnogora.kissdesign.pl/52/ulcinj-czarnogora/
piątek, 3 maja 2013
Angelka :)
A dla rownowagi, Angelka wraz z rodzicami urlop spedza w Turcji i przysyla takie obrazki, ze az zal dxxx sciska :) Chyba pierwszy raz naprawde jej zazdroszcze - zwlaszcza tej pogody!
czwartek, 3 stycznia 2013
Swieta, narty i Sylwester
Na swieta i Sylwestra pojechalismy do Wisly. Pojechali rowniez moi rodzice z synkiem mojego brata.
Mielismy dwa apartamenty - male mieszkania dwupokojowe z kuchnia i lazienka. na osobnych pietrach.
Mielismy dwa apartamenty - male mieszkania dwupokojowe z kuchnia i lazienka. na osobnych pietrach.
Generalnie wczasy naleza do udanych, a nawet bardzo udanych. Angelka byla z nami do 26 grudnia - wieczorem tego dnia pojechala do Lodzi, bo 28 grudnia wyjezdzala do Szklarskiej Poreby.
Najwiekszym odkryciem sezonu sa nasi mali narciarze. Codziennie mieli po godzinie nauki, z super instruktorami. Potem lekcje nie byly juz potrzebne, ale oni nie chcieli jezdzic z tata, i jezdzili z instruktorami. Zjezdzali z takiej gory, ze dech zapiera, ja zjechalam raz i wiecej sie nie odwazylam. I sami wjezdzali orczykiem. Dla mnie bomba, jestem zachwycona ich zacieciem, zaangazowaniem, i ta wielka radoscia. Wczoraj, na sam koniec, jezdzili juz z jednym instruktorem, Piotkiem, z ktorym sie zaprzyjaznilismy, mielismy juz lekcje gratis, a raczej rozrywkowe jazdy, z bezplatnymi wjazdami. Uwienczeniem wszytskiego byla przejazdzka skuterem!!!! Ich radosc jest nie do opisania, dla mnie to jest wlasnie to, co nazywaja urokami macierzynstwa - widziec szczescie swoich dzieci.
Pomysl z wyjazdami na swieta to fantastyczna sprawa. Mysle, ze zostaniemy przy takiej tradycji, o ile finanse pozwola.
Zdjecia z nart : tutaj
Zdjecia z Wisły pozostałe : tutaj
piątek, 14 września 2012
Chorwacja cz. V - ostatnia.
No i coz. Nastapil koniec wakacji. W sobote ok 5:45, 8wrzesnia, z wielkim zalem pozegnalizmy sie z Mariją i Nikola, z naszymi sasiadami i wsiedliśmy w auto w droge do domu. Tym razem pogoda dopisala i 1280 km przejechalismy jednego dnia, dokladnie w 15,5 godziny.
Mielismy dwie dluzsze przerwy na jedzenie (jedna w Austrii, druga w Czechach w McDonaldzie), na granicy stalismy ok 25 minut, potem jeszcze przerwa na tankowanie. W miedzy czase kilka razy szybkie siku i zmiana kierowcy. DRoga byla fantastyczna. Chlopcy spisali sie znow wysmienicie. Mamy prawdziwych twardzieli. W drodze prawie nie spali. Zasneli snem kamiennym ok 20:30, czyli w porze swojego snu. Staszek zanotowal jeszcze policje w Czestochowie i tyle go slyszalam. Na miejscu, o 21:45 Piotrek wynosil dzieci do lozek. Rozebralam tylko do majtek i koszulek i polozylam spac. Rano (ok 6:00) Wiktor zrobil mi awanture, czemu on sie nie kapal, i czemu nie ma pizamy... No coz. Zalozylam mu pizame, i sklamalam, ze mylam go jak spal :-) czyscioszek jeden :-)
Tutaj jeszcze migawki z podrózy och, jak mi zal... see you again Croatie....
Bardzo widoczna była zmiana pogody. Przed tunelem Sv Rok bylo 22 stopni. Po przekroczeniu tunelu tylko... 8....
PS. Dodam jeszcze, ze Piotrus wylowil z morza kilka podwojnych muszelek podczas nurkowania. I zapomnial ich zabrac. Uprzejma gospodyni przyslala je nam do Lodzi :)
I jeszcze wspomnienie chwili z plazy:
Mielismy dwie dluzsze przerwy na jedzenie (jedna w Austrii, druga w Czechach w McDonaldzie), na granicy stalismy ok 25 minut, potem jeszcze przerwa na tankowanie. W miedzy czase kilka razy szybkie siku i zmiana kierowcy. DRoga byla fantastyczna. Chlopcy spisali sie znow wysmienicie. Mamy prawdziwych twardzieli. W drodze prawie nie spali. Zasneli snem kamiennym ok 20:30, czyli w porze swojego snu. Staszek zanotowal jeszcze policje w Czestochowie i tyle go slyszalam. Na miejscu, o 21:45 Piotrek wynosil dzieci do lozek. Rozebralam tylko do majtek i koszulek i polozylam spac. Rano (ok 6:00) Wiktor zrobil mi awanture, czemu on sie nie kapal, i czemu nie ma pizamy... No coz. Zalozylam mu pizame, i sklamalam, ze mylam go jak spal :-) czyscioszek jeden :-)
Tutaj jeszcze migawki z podrózy och, jak mi zal... see you again Croatie....
Bardzo widoczna była zmiana pogody. Przed tunelem Sv Rok bylo 22 stopni. Po przekroczeniu tunelu tylko... 8....
PS. Dodam jeszcze, ze Piotrus wylowil z morza kilka podwojnych muszelek podczas nurkowania. I zapomnial ich zabrac. Uprzejma gospodyni przyslala je nam do Lodzi :)
I jeszcze wspomnienie chwili z plazy:
czwartek, 13 września 2012
Chorwacja cz. IV wodospady KRKA i GlassBoat oraz Szybenik
Jadno z najbardziej magicznych miejsc w Chorwacji to Park Nnarodowy Krka ze słynnymi
wodospadami.
Pojechalismy do Skradin, tam stateczkiem (wliczonym w cene
biletu) do glownego wejscia. Sam stateczek zrobil na chłopcach olbrzymie
wrazenie, byli jak zaczarowani. Plynie sie ok 20 min. Drewniana kladeczka
przeszlismy cala tzw sciezke edukacyjną (ok 2 km). Nie kapalismy sie pod
wodospadem, bo bylo za gleboko, posiedzielismy troche na brzegu. Nie
wykupilismy tez wycieczki statkiem w głąb parku, bo uznalismy, ze to za dlugo
(miala trwac ok. 3 godzin) i za duzo wrazen na raz. Cała wyprawa zajela nam ok
4 godzin. Chlopcy pieknie dali rade, ale najwieksza atrakacja byly rybki w
wodzie i statek :)
Ale same wodospady piekne. Zreszta, nie trzeba dużo pisać. Popatrzcie sami.
Ale same wodospady piekne. Zreszta, nie trzeba dużo pisać. Popatrzcie sami.
Nastepnego dnia popłynęliśmy na wycieczkę GlassBoat. Oczywiście radosc dzieci wielka, bo statki sa
najwieksza atrakcja. Wycieczka trwala ponad 3 godziny, z godzinna przerwa w
miasteczku na wyspie Prvic.
Stateczek ma szklane dno, przez które widac dno morza. Pan opowiadal
o tym, co widac pod nami, rozne ciekawostki o zyciu fauny i flory. Głownie o
ogorku morskim, jeżowcu, rozgwiedzie i małzach. Ogórek morski wyglądał troche
jak… kupa, ku wielkiemu rozbawieniu nie tylko chłopców. Zyjątko to, pomimo
swojego wygladu, stanowi bardzo wazna czesc Adriatyku, ponieważ jest to
naturalny filtr oczyszczajacy tamtejsze wody. Przed przerwa pan wskoczył do
wody i wyławiał wlasnie te żyjątka, można było je nawet wziasc do reki :-)
Godzinna przerwe na wyspie chlopcy spedzili na plazy taplając
się w wodzie a ja pospacerowałam sobie po okolicznych uliczkach. Niesamowite
wrazenie robi miasteczko, po którym nie jezdza samochody! Więcej opisów pod zdjęciami
W jeden z pochmurnych popołudni (byly w sumie trzy deszczowe czesci dnia przez 2 tyg, temperatura spadla wtedy do 28 st) pojechalismy do pobliskiego miasteczka Szybenik. Piekne, stare miast, z twierdza na szczycie. Szkoda tylko ze aparat byl przestawiony i zdjecia znow ciemne...
Szybenik
środa, 12 września 2012
Chorwacja cz III - ogólne wrażenia
Kilka dni minęło zanim oswoiłam się z tym nowym światem.
Naprawde, tam było jak w bajce. Zupełnie inna roślinność. Zapach unoszący się w
powietrzu którego długo nie potrafiłam nazwać. A to był przede wszystkim rozmaryn,
zmieszany z zapachem lawendu oraz zapachem dojrzewających fig i oliwek. Były tez
niesamowite dzwieki cykad, których tez nie potrafilam nazwac. Myslalam ze to jakies skrzeczace ptaki, które
brzmiały mniej wiecej jak zakłócenia na lini telefonicznej. Pierwsze dni spędziliśmy głównie na plazy i na
zwiedzaniu okolicy. Było bardzo gorąco, pomimo że to był już koniec sierpnia.
Każdego dnia ponad 30 st. Chłopcy czas spędzali głownie w wodzie, co bardzo dobrze
wpływało na ich apetyt, ale nie na zmęczenie.
Zasypiali dopiero ok. 20:30-21:00 ale wstawali tradycyjnie po 5 rano,
nie wiem czy raz pospali co najmniej do szóstej. Na szczescie w apartamencie
mielismy Internet, który wykorzystywałam głownie do puszczania im bajek na you
tube.
Chorwacja 2012 - ogolnie to sa zdjęcia tzw ogolne, przedstawiające nasze codzienne zycie w Chorwacji. Pod zdjęciami sa tez opisy.
Siedze sobie i mysle, co powinnam jeszcze napisac, o czym zapomniałam.
Mam te miejsca caly czas w glowie i po prostu jak mi się będzie przypominalo to
będę aktualizowala posty albo dodam nowe.
Cykady na wyspie Murter:
cdn.
wtorek, 11 września 2012
Chorwacja cz II – nasi gospodarze, figi i osmiornica :-)
Zajechalismy do miejsca przeznaczenia ok. 12:30. Zgodnie ze wskazówkami
wjechaliśmy właściwie prosto na plaze. Zostawilam chłopaków, którzy natychmiast
wskoczyli do wody a sama poszlam szukac nam apartamentu.
W pierwszej lini brzegowej były miejsca, ale było troche drogo. Poszlam więc w okolice agencji, która proponowala mi bardzo tanie apartamenty ale dopiero za kilka dni. I to był strzal w dziesiątkę.
W pierwszej lini brzegowej były miejsca, ale było troche drogo. Poszlam więc w okolice agencji, która proponowala mi bardzo tanie apartamenty ale dopiero za kilka dni. I to był strzal w dziesiątkę.
Znalazlam dom z apartamentami u prywatnej osoby. I Pietro, 3
sypialnie, dwie lazienki, dwa tarasy, widok na morze, kuchnia z pelnym wyposażeniem,
klimatyzacja. Po prostu ekstra. Bardzo szybko tez dogadaliśmy się co do ceny.
Już po wczasach mogę dodac refleksje, ze trafiliśmy wspaniale.
Gospodarze bardzo życzliwi, ciagle zapraszali nas na poczęstunki, gospodyni
Marija dawala w garnuszku rozne lokalne smakołyki do sprobowania. Dla mnie
hitem okazaly się swieze figi, które w niczym nie przypominaja tych suszonych, które
można dostac w PL. Figi rosły wszędzie, niemalze jak chwasty. Za naszymi oknami
mielismy drzewa figowe na wyciagniecie reki. Jakie one były dobre!
W linku poniżej zdjęcia apartamentu oraz drogi na plaze. Nie
wiem, czy było ze 100 m.
Fajne było tez to, ze na plazy można było zostawic koc i sobie pojsc. Była to taka rezerwacja miejsca. Nikt tego nie ruszyl.
Fajne było tez to, ze na plazy można było zostawic koc i sobie pojsc. Była to taka rezerwacja miejsca. Nikt tego nie ruszyl.
Nasz apartament i oklica - zdjęcia
W drugim tygodniu pobytu do apartamentu na II p dojechala
bardzo sympatyczna para polakow, z którymi bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Oporcz
nas dom zamieszkiwali jeszcze Czesi oraz para Niemcow.
Nasi gospodarze w tym czasie gościli swoja rodzinę z Serbii. A ponieważ szykowali się do wyjazdu do domu Marija i Nikola zaprosili wszystkich gości na pożegnalny obiad. To było wspaniale doświadczenie – tyle narodowości przy jednym stole. Głownym daniem na obiad była … osmiornica. No coz. To nie jest moje ulubione danie, hahahaha
Nasi gospodarze w tym czasie gościli swoja rodzinę z Serbii. A ponieważ szykowali się do wyjazdu do domu Marija i Nikola zaprosili wszystkich gości na pożegnalny obiad. To było wspaniale doświadczenie – tyle narodowości przy jednym stole. Głownym daniem na obiad była … osmiornica. No coz. To nie jest moje ulubione danie, hahahaha
Lokalna integracja :-) zdjęcia z obiadu :)
Jednego dnia nasz gospodarz Nikola zabral nas swoja
motorowka na wyspę. Opowiadal o swojej pracy, ze zajmuje się budowaniem
kamiennych domow. Nie udalo nam się okreslic, z powodu bariery językowej, czy
on ma firme z bratem, czy brat ma firme, czy pracuja u kogos – nie ma
znaczenia. Wycieczka była super, zwłaszcza, ze w drodze powrotnej uciekaliśmy przed
burza :)
Wyprawa motorówką - zdjęcia trochę ciemne, aparat sam (???) się przestawil.
I jeszcze zolwie, ktore chodza po podworku, fantastyczne!
cdn.
poniedziałek, 10 września 2012
Chorwacja cz. I - przygotowania i podróz
Chorwacja.
To był bardzo planowany wyjazd. Długo nie mogliśmy się zdecydowac,
ze względu na dluga podroz. Ale za namowa kilku znajomych decyzja zapadła. Jedziemy
do Chorwacji. Miejsce: Srima/Vodice.
Przed wyjazdem zaopatrzyliśmy się w lodówkę turystyczną,
zapasy wody, napojów i żywności: makaron, ryz, słoiki z jedzeniem i takie tam.
To był bardzo dobry pomysł, bowiem ceny w Chorwacji są średnio o 25 % wyższe
niż w PL.
Bardzo wazne jest żeby się ubezpieczyc. W mBanku za ubezpieczenie turystyczne rodzinne na 2 tygodnie zapłaciłam ok. 150 zl. Do tego w NFZ załatwiłam (bezpłatnie) Europejska Kartę Ubezpiecznia Zdrowotnego. Taka karta jest wydawana na miejscu, bezpłatnie, po wypelnieniu wniosku i okazaniu RMUA. Na szczescie nie przydaly nam się te karty, bo wszyscy byliśmy (i wciąż jesteśmy) zdrowi.
Bardzo wazne jest żeby się ubezpieczyc. W mBanku za ubezpieczenie turystyczne rodzinne na 2 tygodnie zapłaciłam ok. 150 zl. Do tego w NFZ załatwiłam (bezpłatnie) Europejska Kartę Ubezpiecznia Zdrowotnego. Taka karta jest wydawana na miejscu, bezpłatnie, po wypelnieniu wniosku i okazaniu RMUA. Na szczescie nie przydaly nam się te karty, bo wszyscy byliśmy (i wciąż jesteśmy) zdrowi.
Odległość Łodz-Srima: 1260 km. Wyruszylismy w niedziele(26.08)
wczesnym rankiem. Prawie cala droge
padal deszcz. Tylko w Czechach swiecilo slonce.
Pierwszego dnia Przejechalismy przez Czechy, Austrie, Słowenie. Z powodu trudnych warunków pogodowych zdecydowaliśmy
się na nocleg przed granicą chorwacka w Słowenii, w okolicy miasteczka Ptuj. W sumie prawie 900 km jechalismy 11 godzin.
Nocleg w hotelu strasznie się chłopcom podobal, a chyba najbardziej to, ze wszyscy spalismy w jednym pokoju :)
Nocleg w hotelu strasznie się chłopcom podobal, a chyba najbardziej to, ze wszyscy spalismy w jednym pokoju :)
Nastepnego dnia, po obfitym sniadaniu, wliczonym w cene
noclegu, ruszyliśmy dalej. Chorwacja nie jest jeszcze w EU, więc staliśmy z 15
min w kolejce do odprawy paszportowej, co było czasem bardzo krótkim. Żeby przekroczyć granicę powinno się mieć paszport, ale ponoc dowod
osobisty tez wystarczy – istnieja bowiem jakies umowy miedzy panstwami Unii i
Chorwacją, które ułatwiaja przekraczanie granicy chorwackiej.
Jak już przejechaliśmy granicę to zaczeła się bajka….
Bardzo szybko zacząl zmieniać sie krajobraz, co dla mnie bylo niesamowite. najwieksze wrazenie zrobily na nas tunele. A po przekroczeniu jednego z nich, który biegnie przez pasmo górskie Velebit (Tunel Sveti Rok, długośc pobad 5600 m) wjechalismy w inny swiat... to bylo niesamowite!!
Chlopcy zniesli podroz fantastycznie. Mieli telewizorki DVD i czas zabijali ogladaniem filmow, a głownie Klub przyjaciol Myszki Miki. Ani jednego incydentu. Ani jednej klotni. Po prostu jechali.
Sa fantastyczni.
Chlopcy zniesli podroz fantastycznie. Mieli telewizorki DVD i czas zabijali ogladaniem filmow, a głownie Klub przyjaciol Myszki Miki. Ani jednego incydentu. Ani jednej klotni. Po prostu jechali.
Sa fantastyczni.
Cdn.
Zdjęcia:
sobota, 28 kwietnia 2012
poniedziałek, 5 marca 2012
Urodzinowy maraton
Czwarte urodziny chlopcow zaczelismy swietowac w niedziele, 19 lutego. Zaczelo sie przyjeciem w domu babci, potem, we wtorek 21 lutego, byly urodziny w przedszkolu a po poludniu tego samego dnia jeszcze swietowalismy w domu ze znajomymi :-)
Chlopcy przeszczesliwi, dmuchali swieczki na tortach z tysiac razy i zachwycali sie wszystkimi prezentami :-)
Dzien po naszych urodzinach urodziny obchodzi takze Ola, i tam tez byl tort! Tym razem to Ola miala pierszenstwo w dmuchaniu swieczek :)

A na koniec urodzinowych imprez 3 marca, pojechalismy do Dobrzycy, na 80 urodziny prababci - babci Piotrusia. Tu dopiero byl tort!

Niestety, nie doczekalismy juz tego tortu bo poszlismy spac, ale na imprezie bawilismy sie fanstastycznie!
Na zdjeciu wszyscy wnukowie/prawnukowie z partnerami :-)

No i to by bylo na tyle :-) Nastepne urodziny ostatniego dnia marca i na poczatku kwietnia :-)
Poza tym czujemy sie dobrze, nie chorujemy, chodzimy do przedszkola i rozrabiamy!
07.01.2012 - wazymy 17 kg i mamy 104 cm
Chlopcy przeszczesliwi, dmuchali swieczki na tortach z tysiac razy i zachwycali sie wszystkimi prezentami :-)
u babci i dziadka w domu
Dzien po naszych urodzinach urodziny obchodzi takze Ola, i tam tez byl tort! Tym razem to Ola miala pierszenstwo w dmuchaniu swieczek :)
A na koniec urodzinowych imprez 3 marca, pojechalismy do Dobrzycy, na 80 urodziny prababci - babci Piotrusia. Tu dopiero byl tort!

Niestety, nie doczekalismy juz tego tortu bo poszlismy spac, ale na imprezie bawilismy sie fanstastycznie!
Na zdjeciu wszyscy wnukowie/prawnukowie z partnerami :-)

No i to by bylo na tyle :-) Nastepne urodziny ostatniego dnia marca i na poczatku kwietnia :-)
Poza tym czujemy sie dobrze, nie chorujemy, chodzimy do przedszkola i rozrabiamy!
07.01.2012 - wazymy 17 kg i mamy 104 cm
Subskrybuj:
Posty (Atom)