niedziela, 29 września 2013

Rowerowo

W mijającym tygodniu moj tata uswiadomil mnie, ze w odleglosci kilkuset metrow od naszego domu budują drogę (Obowodniaca Łodzi, tzw Trasa Górna) Oczywiście ze o tym wiedziałam, ale nie wiedzialam, ze prace sa tak zaawansowane, ze na dlugim odcinku polozony jest juz asfat. Pojechalismy tam wczoraj z moim tata, a dzis od rana pojechalam sama z chlopakami. To jest super miejsce do trenowania umiejetnosci. Chlopaki nabieraja nie tylko kondycji, ale takze obycia drogowego. Maja generalnie problem tryzmania sie prawej strony, najlepiej jechac srodkiem drogi. Ale za to dzielnie pokonuja przeszkody drogowe.
Najwieksza atrakcja,  a zarazem glownym celem tych wycieczek jest dotarcie do koparek i innych sprzetow budowlanych. Tym samym, majac na uwadze zamilowanie Staszka do koloru rozowego, chcialabym rozwiac wszelkie watpliwosci co niektorych o niepewnej, niesprecyzowanej orientacji mojego synka :)





poniedziałek, 23 września 2013

Rodzinnie

Wczoraj bylismy na rodzinnym brunchu w hotelu Holliday Inn. Wbrew obawom bylo kameralnie, smacznie i zabawnie. Bawilismy sie wszyscy razem, wspaniale spedzilismy czas. Chlopcom najbardziej podobalo sie malowanie tatuazy. Wiktorek skusil sie nawet na malowanie wlosow :)








poniedziałek, 16 września 2013

Po weekendzie - rowerowo

Nie wiem juz czy pisalam, ze przed samym naszym wyjazdem do Czarnogory chlopcy nauczyli sie jezdzic na rowerach bez bocznych kolek. Nigdy wczesniej nie probpwalismy, bo... nam sie nie chcialo. Angelke uczylam tygodniami calymi, plecy mnie bolaly, i nogi, ale zalapala, w wieku ok 6 lat.
Z chlopcami bylo prosciej. Po rodzinnym grillu stal przy naszych drzwiach rowerek Krzysia, ktory juz z pol roku smiga bez bocznych kolek. Krzysia w poblizu nie bylo, a ja wpadlam na pomysl:
- Staszek, wsiadaj i jedz... I Staszek, wziety z zaskoczenia, wsiadl i.... pojechal :) Dokladnie to samo zrobil Wiktor. Piotrek natychmiast zdjął boczne kolka - zeby sie chlopcom nie odwidzialo. Na poczatku mieli troche problemow z wsiadaniem i hamowaniem ale w kilka dni sie nauczyli. Po powrocie z wakacji  jazde na rowerach opanowali do perfekcji.
Podczas weekendu bylismy na kilku krotkich przejazdzkach po osiedlu. W sobote z Wiktorem pojechalismy na wycieczke dookola Stawów Jana, do domu wrócilismy okreżna drogą. Staszek wybral majsterkowanie z tata w piwnicy. W niedziele powtorzylismy z Wiktorem ta sama trase. Poszlo duzo sprawniej, bo juz wiedzial, gdzie nalezy sie zatrzymac, Na razie zapowiada sie ze niezly bedzie z niego rowerzysta :)
Stas zapowiedzial sie, ze dzisiaj on tez chce jechac na taka wycieczke, i jesli pogoda dopisze to pojedziemy wszyscy razem.

A poza tym mamy za soba juz dwa tygodnie szkoly i dwie prace domowe. Na szczescie chlopcy bez problemow wypelniaja swoje obowiazki. Kazdego dnia sa bardzo zmeczeni, ale przeklada sie to na wczesniejsze zasypianie. Do szkoły chodza chetnie, z duza satysfakcja. Przed nimi nowe wyzwania, ciekawe wyjscia, np. do kina, teatru, do strazy pozarnej, wycieczki do lasu. Czeka ich tez spotkanie z policjantem, ktory opowie o zachowaniu na drodze, w zwiazku z poruszaniem sie komunikacja miejska, co rowniez bedzie nowym doswiadczeniem :)
Dzis wybieramy sie na pierwsze spotkanie z logopeda. Pani ma pomoc chlopcom w poprawnym mowieniu. Zapowiadaja sie bardzo ciekawe zajecia, o czym z pewnoscia napisze.

Wiktorek - dyzurny - czysci stół pod czujnym okiem kolezanek

poniedziałek, 9 września 2013

Tzw miejsce do pracy

Chłopcy maja miejsce do pracy. Na razie pracy jeszcze nie posiadaja, na szczescie, ale siedza przy swoich biureczkach, rysuja, wycinaja i kleja.
mają tez jak na razie JEDNA CZYSTA SCIANE!
Wiktor zdązył juz cos narysowac na swoim biurko, i prosilam, zeby je umyl, na co Stas mowi ze to jest specjalna dekoracja :)))
W planach renowacja kolejnych scian. Nie bede ich pokazywac, bo niektórzy czują sie mocno zniesmaczeni jak na nie patrza :D


Czarnogóra, cz XII Podsumowanie. Naprawdę ostatnie :)

W poprzednich postach o Czarnogórze dodałam opisy i pokaz slajdów ze zdjęciami.

A teraz jeszcze kilka wrażeń z Czarnogóry, takie podsumowanie.
To były jedne z lepszych, jak nie najlepsze wakacje do tej pory. Mówię oczywiście o okresie odkąd posiadamy dzieci. Chłopcy są bezproblemowi, łatwo dostosowują się do zmian, są ciekawi, otwarci na nowe doświadczenia co znacznie ułatwia podróżowanie. W tym roku po raz pierwszy świadomie i z wielkim zainteresowaniem zwiedzali różne miejsca.

W poprzednich postach nie wspominałam za dużo o codziennym życiu. Pisałam o wszechobecnych muzułmanach, którzy zupełnie nie przeszkadzają w życiu turystom. Nie wspomniałam natomiast o bardzo luźnym sposobie poruszania się samochodami czy skuterami.

Wydaje się, że nie bardzo znają przepisy ruchu drogowego, co w pierwszych dniach pobytu w Czarnogórze doprowadzało nas do konsternacji.

Kilka rzeczy naprawdę standardowych:
- nadużywanie klaksonów – trąbią wszędzie i z różnych powodów, i często nie jest to zniecierpliwienie. Pozdrawiają się wzajemnie, informują o swojej obecności.
- nie używanie kierunkowskazów
- znak stopu jest generalnie nie widzialny
- parkowanie na ruchliwej ulicy – nie ma miejsc zabronionych, znaki są niewidzialne, jak stop
- blokowanie ruchu na skrzyżowaniu z powodu pogawędki ze znajomym – wszyscy stoją, tworzy się korek, ale co tam, muszą sobie pogadać :)
- policja jest, ale nie reaguje, nie widziałam, żeby wzbudzała szacunek, posłuch czy strach – chyba tylko reguluje trochę ruch w zakorkowanych miejscach
Generalnie nie ma zasady ustępowania sobie miejsca. Trzeba się wepchnąć. Jak się nie wepchniesz to nie pojedziesz, w myśl zasady kto pierwszy ten lepszy. Ale żeby nie było tak strasznie, to wyjątki się zdarzają. Byłam świadkiem sytuacji, gdzie ktoś zatrzymał się żeby pozwolić komuś wyjechać z podwórka na ulicę. To było takie niesamowite dla tego, kto wyjeżdżał, ze oba samochody zablokowały całą drogę na dłuższą chwilę, bo pan wylewnie dziękował drugiemu panu za tą niesamowitą grzeczność.

Poza tym w Ulcinj jest świetnie wyposażone przedsiębiorstwo oczyszczania miasta. Mają piękne, oznaczone nalepkami EU śmieciarki, które co najmniej raz dziennie opróżniają pojemniki na śmieci, wystawione wzdłuż drogi. Zadziwiająca jest fantazja śmieciarzy, którzy zgrabnie rzucają pojemnikami na śmieci po ich opróżnieniu, nawet na drugą stronę ulicy.

Na razie tyle przychodzi mi do głowy. Pewnie będę uzupełniała te zapiski , jak mi się cos przypomni. 

czwartek, 5 września 2013

Z zycia szkoły :)

Pan na świetlicy (w ogrodzie), poważnym tonem:
- Proszę pani, Staszek handluje trawą.
Konsternacja.
Wtedy nadchodzi Staś z pudelkiem wyrwanej trawy z ziemi

Potem Staś powiedział z żalem, że nikt tej trawy nie chciał kupować!!!

==============================
Pan ze swietlicy mowi, ze ktorys z chlopcow, nie pamieta ktory, lizal noge od stolu.
Na pytanie, czemu to robi, synek odpowiedzial:
- musze uzupelnic zelazo :))))

Montenegro, cz XI - W drodze do Polski z Czarnogóry 29/30.08.2013

Droga powrotna

Nie będzie juz tak szczegółowo, nie robiłam notatek. Byłam już skoncentrowana na powrocie do domu.

Wyjazd 4:30. Rano Piotrkowi przypomnialo sie, że za prom na końcu Czarnogóry trzeba płacic gotówką, a w sumie wszytsko już wydaliśmy. Poranne szukanie bankomatu opóźniło wyjazd, wiec tak naprawdę Ulczyn opuściliśmy ok 5.00
Prom 6.51 strata ok 35 min - znależliśmy sie w porannym szycie. Wjechaliśmy jako jedni z ostatnich a z anami juz nie było nikogo.
Granica Czarnogóra Chorwacja – opóźnienie 20 min, celnik pytał się czy mamy polskie piwo.
Potem jechaliśmy bez problemów.
Do autostrady w Chorwacji jechaliśmy 5 h 20 min, czyli dużo krócej niż w drodze do Czarnogóry. Myślę, że wczesna godzina wyjazdu bardzo w tym pomogła.
Jechaliśmy spokojnie, aż do ostatniej bramki na autostradzie w Chorwacji. Tam przestój 40 minut - w sumie nie wiadomo dlaczego, bo punktów płatniczych było 5, a nitek autostrady tylko dwie. Na granicy staliśmy ok 10 minut.
W sumie pierwszego dnia przejechaliśmy 1200 km, do Mikułowa w Czechach, objazdem przez Słowenię (żeby nie płacić tych 15 euro) w czasie ponad 18 godzin. Pensjonat mieliśmy zarezerwowany i na miejscu wszyscy poszliśmy natychmiast spać. http://www.crhan.cz/
Następnego dnia już bez kłopotów przejechaliśmy ostatnie 500 km, wyjechaliśmy po 7 z Mikulowa, a ok 13 byliśmy już w domu. Nie przestanę chwalić naszych synków. Oni są wspaniali. Nie jeden dorosły może brać z nich przykład.

W drodze powrotnej było mi strasznie zimno w nogi. Nawet skarpetki mi nie pomogły. Zresztą, mija tydzień od powrotu a mi wciąż jest zimno. Nawet chłopcy poprosili o kołdry :) Dwa dni prowadził głównie Piotrek, nie chciał się zmieniać.

paliwo
717,6
winiety
222,96
jedzenie
258,65
nocleg
205
1404,21


Zdjęcia tutaj 

Montenegro, cz X Ulcinj w deszczu i po deszczu


To już ostatnie zdjęcia z Ulczynu. Podczas naszego pobytu padało tam tak naprawdę tylko raz, ale za to porządnie. Chmurzyło się od rana, ale myśleliśmy, że przejdzie. Nie przeszło. Lało i grzmiało kilka godzin. Byliśmy na Starym Mieście, czekaliśmy aż burza przejdzie, ale nie doczekaliśmy się. Pobiegliśmy więc do samochodu, przemokliśmy do suchej nitki . Piotrek chciał zobaczyć, co się dzieje z tą wodą spływającą ze wzgórza więc pojechaliśmy w dół do Małej Plaży. Woda lała się strumieniami, studzienki nie nadążały z odbiorem wody, samochody ledwie radziły sobie z jazdą po takiej wodzie. Na szczęście szybko stamtąd uciekliśmy, do domu, przeczekaliśmy deszcz, a potem pojechaliśmy na plażę, zaraz jak przestało padać. Jaki tam był spokój. Nawet mewy były, które widziałam po raz pierwszy podczas tego pobytu. Po południu znów wróciliśmy na plażę, gdzie spędziliśmy fajnie czas na zabawach w piasku :)

 Zdjęcia tutaj

Montenegro, cz IX Wycieczka z Ulcinj do Kotoru,


Jeden dzień przeznaczyliśmy na dalsze podróże. Chcieliśmy zwiedzić Budvę i Kotor. Do Budvy Piotrek wybrał alternatywną drogę i pojechaliśmy przełęczami górskimi przez Virpazar do Riejka Crnojevica a potem przez Cetinje do Budvy. To było ok 40 km serpentynami górskimi, drogami, które mieściły jeden samochód, z niewielkimi zabezpieczeniami lub bez, a w dole nic… Widoki jednak niezapomniane, zapierające dech w piersiach. Nigdy nie wiem jak wyrazić te emocje, które towarzyszą mi podczas takich podróży. Jadąc droga regularną nie dane byłoby nam tego zobaczyć. Znów zakręciło mi się w głowie, ale na szczęście szybko przeszło. Chłopcy tez mieli trochę problem, ale jak wyjechaliśmy na normalna drogę wszystko było już dobrze.

Dojeżdżając do Budvy chmury wisiały nad miasteczkiem i padał tam deszcz. Ale jak wyszliśmy z auta było już sucho i słońce zaczęło znów świecić. Prze fantastyczne było to, że wchodząc w jedna z bram w wąskiej uliczce trafiliśmy na restauracje położoną na plaży :) Wiał dość mocny wiatr i były duże fale. Dawało to niesamowite wrażenie. Stare miasto można obejść dookoła murem ochronnym, co było nie lada atrakcją dla chłopców.

O samej Budvie można poczytać tutaj: http://czarnogora.kissdesign.pl/46/budva-czarnogora/ Bardzo polecam ten przewodnik, już kilka razy cytowałam autora.

Z Budvy pojechaliśmy do Kotoru, staliśmy kilkadziesiąt minut w korku, chmura się przemieściła, lało jak z cebra, sygnalizacja świetlna nie działała. Jak w końcu dojechaliśmy do centrum miasteczka to nie mogliśmy znaleźć miejsca do parkowania. Zawróciliśmy więc i zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej na kawę. Wtedy przestało padać a słońce zaczęło znów prażyć. Nie wracaliśmy jednak, korek skutecznie nas odstraszył.

Niezwykle klimatycznym miejscem pomiędzy Ulcinj a Bar jest gaj oliwny - maslina. Drzewa oliwkowe są bardzo stare, im starsze tym lepsze dają owoce. Z drogi przechodzącej przez gaj oliwny widać plażę Valdanos, obecnie prywatną. Do gaju weszliśmy w drodze powrotnej, ale na plażę już nie schodziliśmy – ze względu na zbyt duże zmęczenie chłopców.

Zdjęcia tutaj

Montenegro, cz VIII Targ i sprzedaz arbuzow w Ulcinj



Od początku pobytu próbowałam się dowiedzieć, gdzie jest rynek z warzywami. Najlepszą odpowiedzią pana na parkingu przy Starym Mieście było wskazanie palcem bliżej nieokreślonego kierunku ze słowem: „TAM!” No to rzeczywiście szczegółowa odpowiedź. W końcu dowiedziałam się od młodej Pani z kiosku i bez problemu znalazłam targ, który schował się za kompleksem budynków na głównej ulicy miasteczka. Można tam kupić wszystko: warzywa, owoce, miód, ser, przyprawy, oliwki, kwiaty doniczkowe, żywe kury i koguty, drobiazgi gospodarstwa domowego… Właściwie mocno zdziwiona czy zaskoczona nie byłam, przypomina trochę polski rynek, tylko ciaśniej jest, ale gwar i atmosfera kupiecka bardzo znajoma. Kupiliśmy oliwki i przyprawy :)

Poza tym w całym miasteczku i w drodze na Wielką Plażę stoją sprzedawcy arbuzów oraz warzyw i owoców, którzy swoje stoiska mają także przy parkingach i na plażach. Ceny owoców i warzyw są bardzo niskie, np. kilo arbuza kosztuje 0,30 euro, 1 kg fig to koszt 1 euro.

Figi i arbuzy to była podstawa naszego jadłospisu.

Zdjęcia tutaj

Montenegro, cz VII Stare Miasto Ulcinj

Ulcinj jest stosunkowo małe, ma zaledwie 10 tys. mieszkańców, z czego większość narodowości albańskiej. Ulcinj różni się także religijnie od pozostałej części Czarnogóry. Tutaj muzułmanie stanowią większość. To może być dla niektórych problem, ale podkreślam, że nikt nam się nie narzucał, nie odczułam w żaden sposób że znajdujemy się w muzułmańskim kraju. (inaczej niż w Rotterdamie, kiedy tam mieszkałam) Meczety były, i owszem, ale nie rzucały się w oczy, czasami słyszeliśmy odgłosy śpiewanych modlitw.

Nad miastem góruje piękne stare miasto pełne romantycznych restauracji, tawern i zaułków. Nocą jest pięknie oświetlone, a rozciągający się widok na miasto, morze i małą plażę jest wspaniały. Warto wiec zatrzymać się na jednym z tarasów na kawę, soczek bądź drinka :)

Natomiast po zmroku promenada zamienia się nie do poznania. Mieszkańcy przebierają się i siadają na kamiennej ławce otaczającej plażę. Niemal każdy trzyma w ręku lody. W ten sposób spotykają się ze znajomymi, sąsiadami, plotkują, komentują wygląd i zachowanie przechadzających się turystów. Tworzy to niesamowity obraz ciepłej i żywej społeczności tego miasta. Wtedy też centralne ulice są zamykane dla ruchu drogowego. W samym centrum, na ulicach powstaje gwarny targ.

Jeżeli chodzi o lokale rozrywkowe, to Ulcinj nie ma się szczególnie czym pochwalić. Jest mnóstwo barów i restauracji, ale imprez z prawdziwego zdarzenia nie ma. A może to wynika z zachowawczej natury Czarnogórców?

Dla zainteresowanych trochę historii: Tereny dzisiejszego Ulcinj były zamieszkane już w epoce brązu. Sama osada powstała jak się szacuje w V w. p.n.e., zamieszkiwana przez rodzimych Illrian. Nazwa Ulcinj została przypisana temu miastu przez Rzymian, którzy opanowali te tereny.

Co ciekawe Ulcinj przez wieki funkcjonowało jako ostoja piratów. W średniowieczu miasto przechodziło z rąk do rąk, aż wreszcie w XV w. znalazło się pod panowaniem Wenecjan (jak większość dzisiejszego wybrzeża Czarnogóry). Po Wenecjanach przyszła kolej na Turków, którzy sprawowali tu rządy aż do 1878 roku.

Źródło: http://czarnogora.kissdesign.pl/52/ulcinj-czarnogora/

Zdjęcia tutaj




Montenegro, cz VI, Ruiny Starego Miasta Bar

To była nasza pierwsza wycieczka – oddech od plażowania. Ku naszemu zaskoczeniu chłopcy z przyjemnością wędrowali po ruinach zamku, opowiadali własne, wymyślone historie. Znów muszę ich pochwalić, bo zachowywali się jak prawdziwi turyści, czego nie można było o nich powiedzieć rok temu, kiedy zwiedzanie w ogóle nie wchodziło w grę.
W okolicy Starego Miasta Bar znajduje się ponoć najstarsze drzewo oliwkowe, liczące ok 2 tys lat. Niestety, nie udało się nam go znaleźć :(

W odróżnieniu do nowoczesnego miasta portowego jakim jest Bar, Stary Bar jest niewielkim, sennym miasteczkiem. I gdyby nie to, że nosi ślady sprzed ponad 1,5 tys. lat, to nikt nie wiedziałby o jego istnieniu.

W Starym Barze znajduje się jedno z najlepiej zachowanych miast warownych, którego powstanie datuje się na VI w. Całość zajmuje spory teren, dlatego na zwiedzanie należy przeznaczyć minimum dwie godziny.

Stary Bar rozwijał się na przestrzeni lat, dlatego najnowsze części, w tym np. wieża zegarowa pochodzą z XIX w. Oznacza to także, że budynki i fortyfikacje są zachowane w różnym stanie. Część z nich to zwyczajne ruiny. Cały czas jednak trwają prace archeologiczne i rekonstrukcyjne na tym terenie. Dlatego w kolejnych latach z pewnością Stary Bar będzie coraz większą atrakcją dla zwiedzających. To naprawdę spokojne i urocze miejsce.

Źródło: http://czarnogora.kissdesign.pl/50/stary-bar-czarnogora/


Opłata za wejście: 2 euro za osobę dorosłą, 1 euro za dziecko.

Zdjęcia tutaj,



Montenegro cz V Plaże kamieniste Liman I i Liman II Ulcinj


U stóp Starego Miasta, po północnej stronie znajdują się urocze plaże kamieniste Liman I i Liman II.
Są to bardzo małe, wąskie plaże, nie polecam dla rodzin z dziećmi. Tam znajdują się też prywatne plaże należące głownie do usytuowanych tam hoteli.

Ze Starego Miasta można tam dojść przez prawosławny cmentarz, do którego przylega niewielka, ale przepiękna, kamienna cerkiew. Uroku dodaje wspaniały stary gaj oliwny, który otacza świątynię i probostwo. Nie polecam wycieczki samochodem, ze względu na ograniczona szerokość drogi :)

zdjecia tutaj



Montenegro cz IV Mała Plaża Ulcinj

Mała Plaża to plaża w centrum miasteczka, pięknie położona w zatoczce, u stóp pięknego Starego Miasta. Właściwie nie ma o czym pisać. Jest zatłoczona, brudna, nie polecam. Byliśmy tam 15 minut, żeby zobaczyć. Potem przejeżdżaliśmy tam podczas ulewy, o czym napiszę w osobnym poście.

Zdjęcia tutaj


Montenegro cz III Wielka Plaża Ulcinj

Pierwszego dnia po zjedzeniu szybkiego obiadu oczywiście pojechaliśmy na plażę. Od razu pojechaliśmy na Wielką Plażę, którą można porównać do plaż nadbałtyckich.  Różnicę stanowi kolor piasku, który jest ciemny, ale w niczym to nie przeszkadza.  Wielka Plaża jest podzielona na fragmenty, które należą do prywatnych właścicieli. Każdy z nich ma swoją plażę, z barem, parkingiem, parasolami i leżakami. Znajdują sie tam toalety, szatnie, oraz stanowiska ratowników. Są także boiska do siatkówki i piłki nożnej oraz bary, które wieczorami często organizowane są beach party.Wynajęcie parasolki z dwoma leżakami to koszt 5 euro za dzień.  My mieliśmy swój pół-namiot i parasol, i rozbijaliśmy się głównie na skraju plaży zwanej Mojito
Wielka plaża ciągnie się ok 13 km. To najdłuższa, w dodatku piaszczysta plaża czarnogórskiego wybrzeża. Tylko tam można swobodnie wybrać się na spacer brzegiem plaży.
Całe wybrzeże Chorwacji i Czarnogóry, aż po Ulcinj jest prawie wyłącznie kamieniste. Następne plaże piaszczyste są dopiero w Albanii. W samym mieście jak i w okolicach roślinność jest typowo śródziemnomorska.

Po plaży chodzili handlarze wszystkiego: okularów przeciwsłonecznych, kremów do opalania, ręczników, sukienek, kawy, pączków - chociaż Ci z jedzeniem byli przeganiani, bo stanowili konkurencje dla barów.
Chodzili także poprzebierane postaci z bajek: teletubisie, Tygrysek, Kubuś Puchatek, a także żywe zwierzęta: np. konik, osioł ubrany w jeansy - celem odpłatnego wykonania fotografii :)

Lody nie są takie dobre jak w Chorwacji. Powiedziałabym, że są zwykłe, jak w PL. 

Uroków słońca i plażowania nie będę zachwalać, bo to oczywiste. Dzieciaki miały frajdę, woda była płytka i ciepła, piasek parzył w stopy.  Zapraszam do oglądania zdjęć :)

Pierwszy dzień:
zdjęcia tutaj






Plaża Moijto, nasza ulubiona
zdjęcia tutaj 





Plaża na wyspie Ada Bojana
Jest to wyspa utworzona w delcie rzeki, która stanowi gratkę dla wszystkich lubiących owoce morza. Dla miłośników sportów wodnych, widnsurfingu, kitesurfingu na wyspie znajduję się wypożyczalnia sprzętu oraz szkoła widnsurfingu. W czasach Jugosławii była sławnym kurortem dla komunistycznych notabli.
Teraz znajduje się tam ośrodek i plaża dla nudystów, obok jest normalna plaża. Ale idąc na tą plażę trzeba przejść przez ten ośrodek. Trochę krępujący był widok nagich ludzi wędrujących po ośrodku :)

zdjęcia tutaj  




Montenegro cz II - Apartament / zakwaterowanie

Po długiej podróży w końcu udało się nam dojechać na miejsce przeznaczenia. Jeszcze na końcówce skorzystaliśmy z pomocy właściciela sklepu w pobliżu apartamentu. Adres, który posiadałam, był zbyt ogólny, aby samodzielnie trafić. Pan jednak zadzwonił, gospodarz przyjechał i pojechaliśmy.
Apartament EKI http://www.montenegro-traveler.com/pl/Apartamenty/Ulcinj/Apartmani-EKI  położony jest dość wysoko na wzgórzu. Dość daleko do centrum i plaży. Bez samochodu raczej nie da rady się tam poruszać. Nam to nie przeszkadzało, zaletą położenia była cisza i spokój. Mieliśmy piękny widok na morze.
Apartament ok 40 m2, salon z aneksem kuchennym, rozkładana, duża kanapa, stół i 4 krzesła, sypialnia z dużym łóżkiem, łazienka z prysznicem, pralka. Pralka okazała się zbawienna, ponieważ prało się co dwa dni, ze względu na ciemny, lepiący się do wszystkiego, piasek, który znosiliśmy do domu na wszystkim :) Mielismy własne schody którymi schodziliśmy do apartamentu z ulicy. Samochód parkowaliśmy przy tych schodach.





Za apartament płaciliśmy 35 euro za dobę. Dostępność apartamentów/pokoi była bardzo duża. Wszędzie stali ludzie z tabliczkami APARTMANI lub SOBE (pokoje), na wjeździe do miasteczka, na drodze na plażę. Ceny generalnie zbliżone: 10 euro od osoby, myślę, że była możliwość negocjacji. Znając okolice teraz szukałabym apartamentu w okolicy Wielkiej Plaży, ze względu właśnie na dojazdy. I jechałabym w ciemno.

Więcej zdjęć tutaj


Montenegro cz I - Droga do Czarnogóry 18-19.08.2013

Będzie szczegółowy opis ze wszystkimi kosztami. Po czasie widać, że niektóre koszty można byłoby zmniejszyć, ale teraz juz na to za późno.
----------------------------------------------------------

Właściwie długo nie wiedzieliśmy czy pojedziemy na wakacje i gdzie. Po długich rozważaniach zdecydowaliśmy się na Czarnogórę. Czynnikiem decydującym była niska cena noclegów (35 euro za noc, za dwupokojowy apartament z kuchnią, łazienką, z widokiem na morze) i pobytu oraz dobra opinia osób, które już tam były. Podróż do Czarnogóry była dokładanie zaplanowana i generalnie wszystko poszło zgodnie z planem. Jedynym zaskoczeniem był fakt, że moje towarzystwo ubezpieczeniowe NIE MA w ofercie Zielonej Karty i musieliśmy kupić ją w innym, podnosząc jednocześnie koszt podróży/pobytu o 420 zł.

Pakowanie zajęło nam kilka dni, ale w sumie tylko dlatego, że mieliśmy dużo czasu. Urlop mieliśmy już od czwartku, a jechaliśmy dopiero w niedzielę.

Chłopcy to urodzeni podróżnicy. Nie ma z nimi żadnego kłopotu. W samochodzie mamy odtwarzacz DVD z dwoma ekranikami, chłopcy maja tez konsole z grami i to w zupełności im wystarczy do przeżycia długiej drogi. A droga była naprawdę długa. W sumie prawie 1700 km. W samochodzie mało spali, jakieś krótkie drzemki.

Wyjechaliśmy 18 sierpnia, w niedzielę o świcie. Pobudka o 4:30, o 5:20 wyruszyliśmy.

Trochę cyfr:

Pobudka 4.30
Wyjazd 5,20
Tankowanie Częstochowa 360 zł.
Granica Polska Czechy 8.20 Zakup winiety (na 30 dni) na autostrady, 440 koron = 76,87 zł

Rozmawiam na stacji po angielsku, Wicek na mnie patrzy, pyta się- Mamo, jak Ty mówisz? Zdziwiony jak diabli :)
Brno 10.00 425 km
Przerwa Mikulov 20 min zakupy lidl = 36,60 zł
Granica Czechy Austria 11.00 Zakup winiety 16,60 euro (2 winiety na 10 dni) = 74,04 zł
Wiedeń 11.50
Graz 13.50
Granica Austria Słowenia 14.17
Opóźnienie 30 min. z powodu zgubienia drogi – chcieliśmy ominąć autostradę (ok 30 km płatne 15 euro) a i tak ze 25 km jechaliśmy autostradą, bez winiety !! – udało się ale nie polecam – stres jak diabli, a wrazie kontroli mandat 150 euro płatny gotówką, lub przelewem 300 euro.
Zarówno teraz jak i rok temu, jadąc ostatni kawałek Austrii i początek Czech - poza autostradami – zachwycałam się polami słoneczników – już więdnących niestety, oraz przepięknymi winnicami.
Granica Słowenia Chorwacja 15.26

Tankowanie w Chorwacji, Zagreb 685,51 kun = 408,95 zł
Obiad i przerwa 17.00 Draganic (obiad 95 kun = 57 zł, dwa rosoły, gulaszowa i sałatka owocowa)
W okolice Zadar dotarliśmy przed 20. Zjechaliśmy pierwszym zjazdem, w prawo kilka km i był już hotelik Marin w Posedarje. 330 kun za pokój (44 euro = 192,60 zł), dzieci do 5 lat gratis. Odmłodziłam wiec chłopców. Pani się pyta: ile lat mają dzieci? Mowie: prawie 5. A drugie ? Prawie 5 :) Konsternacja. Jak to? To są bliźnięta :) Rozmawiałam po angielsku.
Pokój - a właściwie dwa - malutkie ale czyste. Jedyny minus - okna na ulicę. Głośno. Bardzo słabo spalam. Dzieciaki się wierciły. Polecam miejsce, ale z pokojem od drugiej strony. Śniadań nie serwują. Pachnie Chorwacją. Rozmaryn z lawendą i dojrzewającymi figami.
53,96 kun = 32,15 zł picie i jedzenie na stacji benzynowej - pozycja z karty kredytowej :)

Opłaty za autostrady w Chorwacji:
Zjazd Zadar 1 – 121 kun = 72,19 zł
48 kun = 28,62 zł

Podsumowanie pierwszego dnia:
Jechaliśmy niecałe 14 godzin, 1200 km.  Bez zastrzeżeń. Bez korków. Prowadził głownie Piotr.

Dzień drugi:

Rano wstaliśmy ok 6, 6:20 wyjechaliśmy, kawa i rogalik na pierwszej stacji benzynowej, długa kolejka, wielu Polaków, którzy noc spędzali na parkingu lub w drodze. 57 kun = 34,02 zł
Opłata za autostradę w Chorwacji 99 kun = 59,02 zł
Granica Chorwacja Bośnia i Hercegowina 9.55 (przy samym wybrzeżu)
po serpentynach na koniec Chorwacji - miałam kłopoty z żołądkiem
Kolejna granica Bośnia i Hercegowina Chorwacja 10.09 (przy samym wybrzeżu)
Dubrownik 11,40
Zakupy w Lidlu za Dubrownikiem 51,04 zł
Granica Chorwacja Czarnogóra 12;05 bez czekania (przy samym wybrzeżu)
Czarnogóra stempel w paszport
Prom skracający drogę: 12:46 4,50 euro = 19,69 zł

Potem już tylko pod górkę. Jechało się źle, długo, przez małe, bardzo urokliwe ale zakorkowane miasteczka, cały czas wzdłuż wybrzeża, i to rekompensowało trud podróży. Piękna, cudowna droga, jeśli nie masz za sobą już wielogodzinnej podróży.

Do Ulczyna dotarliśmy ok 15:30. Jechaliśmy więc prawie 9 godzin te ostatnie 480 km. Ale warto było, o czym napiszę w osobnej relacji.

Tym razem samochód prowadziliśmy pól na pół.

Koszty tej podróży:

paliwo
768,95
winiety
270,8
jedzenie
180,79
nocleg
187,44
1407,98
Dodam, że jeździmy  Dodge Journey 2.0

Będą filmiki z tej podróży, ale najpierw trzeba je wstawić na youtube.

Zdjęcia tutaj


wtorek, 3 września 2013

Zarządzanie zasobami ludzkimi :)

Trwa budowa garażu na naszym podwórku. Chłopcy siedząc wczoraj w samochodzie obserwują i komentują:
Staś: Czemu ten pan się tak kręci? Nic nie robi tylko łazi w tą i z powrotem.
Wiktor: Pewnie jest szefem...

:)

No i zaczynamy...

Za nami pierwszy dzien szkoły. Chlopcom wczoraj to sie za bardzo nie podobalo, troche zle to zorganizaowali, ponieważ dla maluchow uroczystosc byla za dluga i w ogole nie interesujaca. Potem szybka wizyta w klasie z pania, i juz. Prawdziwy start to maja dzisiaj, bez rodzicow. Od razu na gleboka wode rzuceni. Maja juz angielski, wf, sniadanko, obiad, swietlica... tak wiec wlasciwe wrazenia maja dopiero dzisiaj.
Mysle ze bedzie ok, to bystre chlopaki, no i w zyciu zlobkowo przedszkolnym są już odkad skonczyli 2 latka. Stas mial problem, troche poplakiwal, ale pocieszylam go, ze wszytskie dzieci sa nowe, ze wszystkie sie boja, ze to nic dziwnego, i jakos sie ogarnal. Pani poprosila zeby dzisiaj przyniesli swoje ulubione zabawki i to byl dobry pomysl. Wicek wzial swojego bocianka a Stas taka wyswiechtana rybke :)


Relacja z wakacji juz wkrótce! Jest o czym pisac :)





Więcej zdjęć tutaj

Tego dnia bylismy jeszcze w przedszkolu, żeby odebrać zostawionego bocianka. Dzieci i panie przyjęli chłopców z zachwytem i zrobiliśmy jeszcze zdjęcie: