wtorek, 9 grudnia 2014

Już świątecznie.


Mamy już choinkę i piekliśmy już pierniki - fajnie mamy, lubię tą świąteczną atmosferę









piątek, 21 listopada 2014

Braterska lojalnosc.

Chlopcy brali udzial w klasowym konkursie na najladniejszego Plastusia. Dzieci w glosowaniu wybierali najlepsze prace.
Zapytalam Stasia:
- Na kogo głosowałeś?
- Na Wiktorka.
- A Ty Wiktorku?
- Na brata.

Cudne to jest. Takie oczywiste. Wzrusza mnie to za kazdym razem.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Listy do Mikołaja

Staszek:

- czy Mikołaj istnieje naprawdę, czy jest to tylko wymyślona postać bajkowa?
- a jak myślisz?
- że to wymyślona postać bajkowa
- ale Mikołaj przychodzi tak długo, jak się w niego wierzy.
- to ja bardzo w niego wierzę. Bardzo.


- No ja bym chciał od Mikołaja telefon. Najlepiej iPhone. iPhone 6. Z fejsbukiem.
- A po co Ci telefon?
- Żeby dzwonić do Ciebie lub do taty jak nie jesteśmy razem. I smsy pisać.
- Ale to możesz robić z mojego lub taty telefonu. Poza tym taki prezent jest strasznie drogi.
- No i co z tego? Przecież Mikołaj za te prezenty płaci.

Wiktor wybrał również telefon, ale dopisał jeszcze klocki LEGO.



czwartek, 13 listopada 2014

Październik 2014

Kolejny miesiąc minął bez szczególnych wydarzeń. W szkole chłopcy odnajdują się doskonale, nawet stosowanie się do zasad zostało opanowane. Nie mają żadnych kłopotów, pięknie piszą i zaczynają czytać. Z przyjemnością siedzę z nimi podczas odrabiania lekcji. Długo rozważałam czy posłać ich (sześciolatków)  do pierwszej klasy, ale teraz widzę, że na wszystko przychodzi czas i to był ich czas. Myślę, że w zerówce byłoby im nudno. Jedyne uwagi, jakie pisze Pani w zeszytach dotyczą staranniejszego kolorowania :) Poza tym zawartość piórników znika w sposób czarodziejski. Co najmniej raz w tygodniu trzeba uzupełniać ich zawartość.
W między czasie zamieszkał z nami piesek, malutki jamniczek, zwany Borowikiem vel Grzybkiem. Chłopcy zachwyceni a piesek stał się domową maskotką.

 

 

Teraz powoli szykujemy się do świąt, zostało już nie wiele czasu. Robimy już różne wycinanki, żeby potem wykorzystać je na kartki świąteczne.



piątek, 3 października 2014

Po prostu...

Ależ szybko zleciał ten wrzesień, sama nie wiem kiedy. Wciągnęło nas życie codzienne, praca, szkoła, dom, jakieś uroczystości po drodze i tak skończyło się lato, zaczęła się jesień i październik. Za oknem wciąż więcej słonecznych  dni niż tych deszczowych, pogoda nas naprawdę rozpieszcza. Pierwsze przeziębienie chłopców za nami, które na szczęście się szybko skończyło. Były siódme urodziny szkoły, na których dzieci wraz z rodzicami oraz nauczycielami wspólnie spędziły czas na grupowych rozgrywkach. Ku wielkiemu zadowoleniu chłopców, grupa, w której byliśmy zdobyła pierwsze miejsce. Duża zasługa sukcesu tego wydarzenia leży w rękach nowego pana od WF, który ze stoickim spokojem i olbrzymią cierpliwością poprowadził całe wydarzenie.
No a poza tym weszliśmy już w rytm szkolny. Chłopcy generalnie bez kłopotów wdrożyli się w role uczniów. Jednak rok czasu w szkolnej zerówce nie poszedł na marne. Są (w miarę) zdyscyplinowani, znają zasady panujące w szkole, i generalnie nie jest źle. Zaczęli też oficjalną naukę pisania, co idzie im bardzo ładne, małe rączki są już nieźle wyćwiczone.
Był jeden incydent, w sumie nawet bym o tym nie pisała, ale komentarz Staszka dał mi dużo do myślenia.
Chłopcy podczas zajęć WF (na którym nie byli, z powodu przeziębienia) dostali prace do zrobienia. Staszek pracę zrobił, ale jej zapomniał oddać. Wiktor pracę zgubił/zostawił/zapomniał. Praca wróciła do Pani pognieciona. Nie ustaliliśmy z jakiego powodu. Pewnie sama się pogniotła.
W każdym bądź razie pytam się synków:
- dlaczego zapomnieliście tej pracy oddać?
- a Ty niczego nie zapominasz? Każdemu się zdarza. Pamiętasz, jak w sobotę ryż zapomniałaś wyłączyć? - powiedział Staś.
- No co prawda to prawda - powiedziałam. - Masz rację. Zapomniałam wyłączyć ryżu i się rozgotował....


czwartek, 4 września 2014

Jeszcze o wakacjach

Pisalam mało o wakacjach, ponieważ oprocz kilku krótkich wyjazdów nigdzie się nie wybralismy. Z róznych przyczyn, troche prywatnych, troche zawodowych.
Wakacje niewyjazdowe tez maja swoj urok, co nie znaczy, ze sa tansze :)
Codziennie musialam wymyslac im atrakcje, jezdzilismy na rowerach, siedzielismy na pobliskich Stawach Jana, Byliśmy w Aquapark Fala w Lodzi, jest duzo wiekszy od basenow w Uniejowie, nie ma solanek, ale ma za to basen z najprawdziwsza fala, ma zjezdzalnie z pontonami, kilka fajnych wodnych placow zabaw dla mniejszych i wiekszych dzieci, byly tez baseny zewnetrzne, ale tych dobrze nie obejrzelismy bo bylo zimno. Generalnie bardzo nam się podobało :)




W miniona niedziele bylismy w pobliskim Dino Parku,w Kołacinku, gdzie uroczyscie zakonczylismy wakacje. Park nie duzy, ale bardzo dobrze zorganizowany, w cenie biletu byl przewodnik, pani, ktora bardzo fajnie prowadzila spacer. Chłopcy pobawili się w poszukiwaczy złota oraz w archeologów. Dodatkowa atrakcja byla czesc bajkowa, za dodatkowa oplata, i znow pani ktora fantastycznie opowiadala bajki rymujac kazde zdanie.
Pogoda byla piekna, wiec wycieczka bardzo sie udala.




I jeszcze jak patrze na zdjecia swoje to w deszczowy, sierpniowy wtorek bylismy na wycieczce w EC1 - ze starej elektrowni robia centrum kulturalno naukowe. Bedzie tam planetarium i cos w rodzaju Centrum Kopernika, czego nie moge sie doczekac. Ta budowa widoczna z tarasu widokowego to jest remontowany, a raczej budowany podziemny, dwupoziomowy dworzec Lodz Fabryczna. Coraz ladniej robi sie w tej naszej Lodzi 



Pozostalo mi jeszcze napisac o Warszawie, ktora kiedys mi umknela z powodu wypadku Staszka.
Na szczescie pozostala juz tylko blizna, i to malo widoczna, ukryla sie bowiem pod wloskami :)
Chlopcy poki co z radoscia chodza do szkoły a ja jestem przeszczesliwa widzac ich co rano w dobrych nastrojach szykujacych sie do szkoly :)

wtorek, 2 września 2014

Pierwszaki

Wakacje minely i czas powrocic do rzeczywistosci. Nie ukrywam, ze z radoscia powracam do codziennosci. Kocham swoje dzieci, uwielbiam spedzac z nimi czas, ale brak mi wyobrazni na wymyslanie im zajec kazdego dnia. Jak nie zorganizuje im czasu to oni organizuja sobie ten czas ami, i rozne przygody z tego wynikaja.
Wczoraj rozpoczal sie nowy rok szkolny, i oficjalnie mamy w domu pierwszoklasistow.
Rozpoczecie roku szkolnego to jak zwykle niezorganizowany chaos. Nie lubie tych uroczystosci, kiedy rozmowy rodzicow zagluszaja wszystko, co dzieje sie na podium. Pasowanie pierwszakow to byla jakas porazka, troche jestem tym wszystkim rozczarowana. Pani dyrektor pociesza, ze bedzie jeszcze uroczyste rozdanie legitymacji i wtedy bedzie to uroczystosc tylko dla klas pierwszych.
To tylko takie luzne uwagi. Spotkanie z pania wychowawczynia odbylo sie w milej atmosferze, dzieci z rodzicami dostali pierwsze zadanie - pokolorowac lokomotywe. Nowa pani sprawia bardzo fajne wrazenie, i mam nadzieje, ze to wrazenie stanie sie rzeczywistoscia.
Chlopcy sa bardzo przejeci, nie mogli sie doczekac wczorajszego dnia, i dzisiejszego. Pieknie przygotowali piorniki, zapakowali plecaki. Chcialabym, zeby ten zapal im pozostal.










środa, 27 sierpnia 2014

samo życie

Syn mnie poinformował:
-idę na nockę do dziewczyny.

Wiktor, lat 6 i pół.

Czy kaczki też chodzą do logopedy żeby lepiej kwakać?

Staś, lat 6 i pół.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Miało być o Warszawie...

Miałam napisać o weekendzie w Warszawie, ale nie zdążyłam. Napiszę innym razem.
Bo Staszek wczoraj rozwalił sobie głowę i w związku z tym mieliśmy konfrontację z polską służbą zdrowia.
Wypadek w domu, telefon do mnie do pracy, szybka akcja, w ciągu 10 min byłam w domu. Pojechaliśmy do najbliższego szpitala, dumnie zwanego Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki. Izba Przyjęć Pediatryczna.
Na izbie nie było ludzi. Najpierw czekaliśmy na chirurga. Przyszła Pani, kazała dzieciaka umyć, popatrzyła i skierowała na RTG. Dziecko ledwie chodzi, słania się, a my mamy przejść pół szpitala. Mąż go niósł, sam by nie doszedł. Na RTG cisza i spokój. Jedna rodzina czeka na wynik. Nic się nie dzieje, żadnego ruchu. Po 40 minutach można w końcu wejść. Pani radiolog chce mnie wygonić, na co się nie zgadzam, żeby synka nie stresować. Pani się obraża i jest mocno nie miła. Wychodzę tylko na czas zrobienia zdjęcia. Spędzamy następne półtorej godziny na czekaniu na wynik. I znów musimy cofnąć się na izbę przyjęć, ale jestem już sama, mąż z Wiktorkiem pojechali do domu. Znajduję wózek inwalidzki i wiozę dziecko. Na izbie Pani na mnie krzyczy, że jak to, sama wzięłam sobie wózek. No cóż, mówię, w normalnym szpitalu nikt nie zostawiłby dziecka z krwawiącą głową bez opieki i nie kazałby mu chodzić. Pani zamilkła. I znów czekamy na chirurga. Zjawia się młody człowiek w żółtym ubranku, żartuje z pielęgniarką a młodego pacjenta kompletnie olewa, jakby Stasia tam w ogóle nie było. Zwraca się z poleceniami do mnie, na co ja zwracam uwagę, że synek mówi i rozumie po polsku i można wydawać mu polecenia. Chyba mało kiedy ktoś mu się sprzeciwia, bo spojrzał na mnie zdziwiony. Staś bez płaczu zniósł znieczulenie a potem szycie, ja miałam z tym większy problem, bo wszystko widziałam. Po wyjściu z gabinetu czeka na nas już mój mąż z obiadem (!!) bo nie był pewny kiedy to się skończy. W sumie spędziliśmy tam 4h50m.
Staś przespał spokojnie całą noc, ma dobre samopoczucie.
PS. Na zdjęcie szwów pojedziemy do zaprzyjaźnionego szpitala.


czwartek, 31 lipca 2014

Pierwszy miesiąc wakacji za nami

Półkolonie się skończyły, chłopcy z tych fajniejszych atrakcji zaliczyli wizytę w studiu telewizyjnym TVP, byli w kinie na Rio2, na basenie, mieli zajęcia w fitness klubie oraz w KinderPlaneta w Manufakturze. Na nudę więc nie narzekali.
Z nami też pierwszy wakacyjny wyjazd. Byliśmy w Uniejowie, gdzie spotkaliśmy sie z przyjaciółką ze Stanów. Wspólny pobyt był bardzo szybki i intensywny, ale i tak się nie nagadałyśmy.
Po dwóch dniach A. wyjechała, dojechał za to mój mąż z moją córką :)
Oczywiście kilka razy zaliczyliśmy baseny termalne, byliśmy w ZOO w pobliskim Borysewie, zbieraliśmy jeżyny i chłopcy zobaczyli trochę typowych obrazków z polskiej wsi - np. pola ze zbożem, z kukurydzą, widzieli pracujący kombajn. Największą atrakcją było jednak samodzielne wyciąganie jaj z kurnika u naszego gospodarza.
Teraz szykujemy się do weekendowego wyjazdu do warszawy. Jutro towarzyskie spotkanie z koleżankami z forum Mamy 35+, a na sobotę  mamy wykupione już bilety do Centrum Nauki Kopernik. Nie mogę się doczekać!



niedziela, 27 lipca 2014

591 lat miasta Łodzi

Z tej okazji wybraliśmy się w niedzielę na wycieczkę po Porcie Lotniczym. Jakimś cudem udalo nam się wcisnąć pomimo zapisów. I warto było. Dla mnie była to też sentymentalna podróż do przeszłości, ponieważ dużą część dzieciństwa spędziłam w Aeroklubie Łódzkim, jako że moja mama tam pracowała. Stoją wciąż tam te same niebieskie hangary i pomieszczenia techniczne. A poza tym zmieniło się wszystko :)

wtorek, 15 lipca 2014

Kolejny tydzien wakacji


Półkolonie dalej oferują dużo atrakcji.

Byli w kinie na "Gang Wiewióra", w Fitness Klubie, w Studiu Nagran Muzykomania, w
Powietrznej Jednostce Ewakuacji Medycznej oraz na basenie.  Nie nudza sie, czas mija szybko, wieczorem szybko zasypiaja. Ostatni weekend spedzilismy w domu, bez wiekszych atrakcji.
W piatek zakonczylismy wizyty u dentysty, zabek Wiktorka wyleczony.
Teraz odliczamy juz dni do wyjazdu, w nastepny wtorek jedziemy na kilka dni do pobliskiego Uniejowa. Spotkam sie tam z moją amerykańska przyjaciolka :) Nie moge sie doczekac!

A to moje jagodowe chlopczyki :D

niedziela, 6 lipca 2014

Polkolonie tydzien I

Pierwszy tydzien wakacji za nami. Chlopcy uczestnicza w zajeciach na polkoloniach i nie maja czasu na nude.
Poniedziałek: Akademia Klocków Lego http://akademiabudowania.com/
Wtorek: zabawy w parku Stawy Jana
Sroda: Autodrom
Czwartek: Arturówek Park linowy http://www.parklinowylodz.pl/
Piatek: Wodny Raj

Dodam, ze poruszaja sie po miescie komunikacja miejska, co tez jest dla nich sporym doswiadczeniem. Dzieki tym atrakcjim  nie musimy juz kombinowac im rozrywek na weekend, maja czas na odpoczynek :) Jutro wybieraja sie na nowy film: "Gang wiewióra".

PS. W piatek bylismy u dentysty. Znow musze pochwalic nasza pania dentystke, poniewaz usunela Stasiowi gorna prawa jedynke bezbolesnie. czary mary, psiknela zamrazaczem o smaku pomaranczowym, najpierw na lapki, potem w dziaselko i myk, zabek juz byl wyrwany. trzeba bylo wyrwac, poniewaz z tylu rosla juz stala jedynka, i mocno ze soba te zabki kolidowaly. Wiktorek za to mial ciag dalszy leczenia czworeczki. W najblizszy piatek znow idziemy, chyba juz ostatni raz!

wtorek, 1 lipca 2014

Dentysta, wypadające ząbki , wróżka zębuszka i inne

Tak dla własnej informacji:
Kolejne zęby pogubione:
tym razem ten sam: lewa dolna dwójeczka:
Staś 21.06.2014
Wiktor 29.06.2014

W niedzielę zapomnieliśmy wyjąć ząbka spod poduszki i zastąpić go pieniążkiem. Rano wybrnęłam opowiastką, że wróżka ma weekend, i pewnie dlatego jej nie było :) Na szczęście synek przyjął tłumaczenie, zmartwił się jedynie, że może na wakacje pojechała i nie będzie jej kilka tygodni. Ale na szczęście dziś rano okazało się, że wróżka była i przyniosła 2 zł :)

No i Wiktorek ma kłopot z lewą dolną czwórką, w środę miniona był u dentysty, generalnie ząbek powinno się wyrwać, ale pani dentystka stara się ząbka uratować. Kolejna wizyta w najbliższy piątek.

Pierwszy miesiąc wakacji chłopcy spędzają na półkoloniach w Klubie Osiedlowym. Wczoraj byli w Akademii Klocków Lego, ku zachwycie obu chłopców. Zapowiada się bardzo ciekawie :)

piątek, 27 czerwca 2014

Zakończenie zerówki.

Było miło i uroczyście. Chłopcy skończyli szkolną zerówkę i jako sześciolatki idą do szkoły.
Będą dwie pierwsze klasy: sześciolatków i siedmiolatków. Mam nadzieję, że to dobra decyzja.
A tak naprawdę okaże się za rok :)


piątek, 13 czerwca 2014

Przed weekendem.

Weekend sie zbliza, a pogoda sie posula. Pada deszcz i jest 14 stopni!
Nie mamy szczegolnych planow na weekend, ale jeszcze pare dni temu upal meczyl nas niemilosiernie. Ostatni weekend byl rowniez gorący i dośc aktywny. Bylismy w zoo, gdzie byla impreza "Rossmann dzieciom", ale glowna atrakcja byly zabawy w parku linowym.
W niedziele natomiast mielismy spontanicznego grilla :)



poniedziałek, 2 czerwca 2014

Monster Trucks w Atlas Arena

Wczorajszy Dzień Dziecka chłopcy spędzili w Atlas Arenie, na pokazie Monster Trucks. Jedynym zastrzeżeniem był ogromny hałas. Można było kupić nauszniki (które ponoć nie wiele dawały) ale tych juz brakło, więc chłopcy kupili kolorowe zatyczki do uszów - tez to nic nie dało
Nie mniej jednak wrażenia niezapomniane!

piątek, 30 maja 2014

Wciaz maj..

Wciąż maj za oknem, ale bardziej przypomina pazdziernik. Po kilku upalnych dniach, do ktorych jeszcze nie zdazylam przywyknac, nastapily chlodne i deszczowe dni.
Nie dzieje sie nic spektakularnego, w szkole osiagnelismy chyba wzgledna rownowage, sprawy sie unormowaly. Albo zbliza sie koniec roku szkolnego i cisniene tez jest mniejsze.
Odbylo sie tez pierwsze zebranie rodzicow ucznow klasy I. Wiekszosc klasy stanowic będzie obecna zerowka, dojdzie 5 nowych dzieci. Zostal tez rozbity klan chlopakow rozrabiakow i jest szansa, ze klasa bedzie w miare spokojna, cokolwiek mialoby to oznaczac. Nowa pani wydaje sie poukladana, konkretna. Zwrocilam uwage na porzadek w klasie, na polkach, co sprawia bardzo dobre wrazenie.
Miniony weekend spedzilismy dosc aktywnie. W sobote w Port Lodz chlopcy wzieli udzial w przyspieszonym kursie dot. przepisow ruchu drogowego, pojezdzili troche na rowerkach, dostali dyplomy i nagrody, zrobili sobie tatuaze :)
    

                     


Niedziele spedzilismy w Ogrodzie Botanicznym, gdzie chlopcy mieli sporo atrakcji: warszaty ceramiczne, papier czerpany, doswiadczenia chemiczne, walki na miecze, budowanie z klocow lego, pokazy starych rowerow, lody, wata cukrowa... Super bylo, nawet czarne chmury ktore zbieraly sie od rana rozwialy sie i slonce swiecilo caly dzien :)


Za to w najblizsza niedziele, z okazji Dnia Dziecka, na chlopcow czeka prawdziwa niespodzianka. I na szczescie nie plenerowa!! Ale o tym... w nastepnym odcinku :)



wtorek, 20 maja 2014

Tesinske Niebo - Cieszynskie Nebe

Tym razem trochę o moich podróżach.

W sumie to trochę długa historia. Sięga dziesięciu lat wstecz. Wtedy w blogowej przestrzeni poznałam kilka wspaniałych osób, z którymi mam kontakt do dzisiaj. Jedną z nich jest blogowa Amelia, a tak naprawdę Renatka. Kiedy poznałam Renatkę pracowała, właściwie kończyła pracować nad scenariuszem Cieszyńskiego Nieba.

W roku 2005 Renatka odwiedziła nas z rodziną, mieszkałam wtedy w Rotterdamie. Kilka tygodni później poleciałam do Czech na pierwszą rocznicę 'Nieba'. Tego dnia miałam chyba najdłuższą podróż życia: Rotterdam-(pociąg)-Amsterdam-(samolot)-Praga-(samochód)-Brno-(samochód)-Cieszyn.
2005 

Przez te wszystkie lata miałyśmy cały czas kontakt. Brałam wirtualny udział w wielu projektach Renatki, w miarę możliwości  spotykałyśmy się w Czechach i w Polsce. Praga, Hradec Kralove, Szklarska Poręba, Jelenia Góra, Płock, Brno... Nie spotkałyśmy się tylko w Łodzi, nie licząc kwadransu na parkingu na obrzeżach Łodzi :) Renatka pokazała mi przepiękne miejsca w Czechach, niektóre zwiedzałyśmy wspólnie z innymi blogowymi przyjaciółkami. Basi nie ma już wśród nas...

Renatka, ja i Basia, listopad 2005
Czechy Listopad 2005  - pozostałe zdjęcia

I teraz znów Renatka zaprosiła mnie na ważne wydarzenie, na 10 lecie "Nieba". I znów dostałam niepowtarzalną okazję spędzenia magicznych chwil w magicznym miejscu z magicznymi ludźmi.
Spotkanie w Cieszynie, pomimo deszczowej pogody, było gorące, pełne wrażeń, ponadczasowe, jedyne w swoim rodzaju. Znów miałam okazję poznać wspaniałych ludzi, spotkać się z tymi poznanymi przed laty. 








Podczas pobytu spotkałam się też z koleżankami, które poznałam poprzez forum bliźniacze. Takie spotkania są bardzo budujące. Dają poczucie, że internet to nie jest samo zło. Można naprawdę spotkać bardzo fajne, wartościowe osoby.

Pomimo kiepskiej pogody zwiedziłam trochę Cieszyn:






Dziękuję Wszystkim za ten czas. Z przyjemnością wracam do Cieszyna. Za każdym razem. 

PS. Justynka, dla Ciebie szczególnie ciepłe pozdrowienia :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Święta i po świętach i następne przed nami.

Za nami święta wielkanocne, które minęły szybko, niemal niezauważalnie. Śniadanie Wielkanocne zjedliśmy u brata i jego rodziny, zakończone spacerem rodzinnym. Potem się rozpadało i padało cały dzień, siedzieliśmy więc w domu, bez szczególnych wydarzeń. W drugi dzień świąt zorganizowaliśmy grilla z ogniskiem, i ognisko okazało się strzałem w dziesiątkę. Teraz przed nami kolejny długi weekend, na razie w planach mamy wizytę u znajomych, a potem zobaczymy jaka będzie pogoda.
W szkole u chłopców w miarę spokojnie. Wczoraj obaj przynieśli nieskończone prace. Zapytani, czemu nie skończyli na lekcji, Staś odpowiedział: "No bo musiałem wszystkim kredki temperować." Wiktor natomiast był zajęty innymi sprawami z Piotrkiem.
Znalazłam jednak na nich sposób. Tata zakupił im grę Lego Przygoda. Bardzo się w grę wkręcili, ale mogą grać, jeśli mają posprzątany pokój (nagle okazuje się że sprzątają całkiem porządnie i bardzo szybko!) no i teraz mam argument do motywacji zachowań w szkole :) Zobaczymy czy zadziała!


Szczerbaty Stas umorusany sadzą z ogniska


piątek, 11 kwietnia 2014

Szkolne życie - ciąg dalszy + wygrany konkurs!

Chciałabym móc napisać, że problemy z chłopcami już za nami, ale nie chcę zapeszać. Mieliśmy jeszcze kilka incydentów, tym razem głównie z udziałem Stasia. Kilka ważnych rozmów za nami, poprosiłam o wsparcie szkolną panią psycholog i mam wrażenie, że idziemy w dobrym kierunku.

Ale żeby nie było, że chłopaki tylko rozrabiają to mam przyjemność poinformować że mój synek Staszek został laureatem konkursu plastycznego. Wiktorek był bardzo rozczarowany, kilka dni wręcz cierpiał z tego powodu, zwłaszcza, że rozdanie dyplomów i nagród było bardzo uroczyste.

Praca Stasia po środku



Rainbow Loom

Jakiś czas temu przyszedł do nas z Ameryki zestaw do robienia bransoletek (i nie tylko)  zwany Rainbow Loom.
Zestaw zawiera plastikowe krosno, szydełko, 600 gumek i 24 klipsy do łączenia.

Moje pierwsze dzieła :)

Z pewną dozą nieśmiałości zaczęłam robić pierwsze bransoletki, posługując się instruktażowymi filmikami na you tube. Nawet nie znając angielskiego spokojnie można korzystać z tych instrukcji, które okazały się dla mnie ogromna inspiracją.

   

  



Oprócz bransoletek można robić przywieszki, postaci z bajek, zwierzątka, ludziki, kolczyki, właściwie wszystko, co się tylko chce. Dodając do wyrobów dodatkowe elementy – w postaci np. koralików – można tworzyć naprawdę cuda.





Pierwsza partia gumek skończyła mi się w jeden dzień. Zamówiłam kolejny zestaw  na allegro wraz z dodatkowymi gumkami, które także szybko się skończyły. Otrzymałam też kolejne pudełko z gumkami z Ameryki, które jeszcze mam – 6600 gumek trudno szybko zużyć, zwłaszcza, że ich jakość jest średnia.  Ważna jest jakość gumek – niektóre gumki przy większych projektach rwą się  i psują cała zabawę. Mam też zapas ponownie zamówionych gumek u dostawcy z allegro – wspomnianego wcześniej – te gumki są dobre, tak więc pozostaję u swojego dostawcy J


Bardzo szybko wciągnęli się w to chłopcy, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu.  Oprócz wyciszenia, jakie daje takie szydełkowanie, praca ta wymaga dużego skupienia, cierpliwości, koncentracji. No i pięknie ćwiczą się małe rączki.


Stas
Wiktorek
  
 Staszek zaczął już robić bardziej skomplikowane bransoletki. Wiktorek natomiast nie do końca opanował prace szydełkiem, ale za to tworzy przepiękne wzory z koralikami, które samodzielnie nawleka na gumeczki i zakłada na krosno. Jestem z nich bardzo dumna.
Poniżej prace z ostatniego weekendu


Prace Staszka

Prace Wiktorka


Staś na podwójnym krośnie
  
Myślę, że to tylko kwestia czasu zanim Rainbow Loom wkroczy do Polski.