niedziela, 16 stycznia 2011

Integracja z psem :) i takie tam

Noworocznie sie witamy.

Po dlugim urlopie poszlismy do zlobka dopiero 10 stycznia. I po 3 dniach zostalismy w domu, bo zlapalo nas chorobsko. Na szczescie nie wyklulo sie nic groznego i jutro, ku niezadowoleniu chlopcow, jutro znow idziemy do zlobka.
Nie bylo lekko, bo marudne dzieciaki caly dzien w domu to zadna przyjemnosc. Bylam z nimi sama, bo Piotrek pojechal do Jeleniej Gory.
Takie wyrwanie z rutyny, nawet jak jest urlopowo-przyjemne, jest po porstu okropnoscia. Dzieci sie placza pod nogami, a u nas pojawia sie taki skubany syndrom, ze jak jestesmy w domu, to powinnismy miec ladnie, wysprzatane, no, COS powinnysmy robic. I zaczyna sie durna gonitwa za tym, zeby COS ukonczyc, robisz sie wsciekla, a dzieci natychmiast to wyczuwaja i zaczynaja sie naprawde szczerze platac pod nogami, wraz z pomyslami, ktore nie wpadlyby im w innej sytuacji do lebkow...Ja nie wiem, jak niektore mamy moga siedziec z dzieciakami caly czas, ja bym sie chyba powiesila. Zawsze szczerze je podziwiam. Ani wyjsc, bo chore i chlapa na dworze, a bawic to one sie chca tym co nie wolno. Rysowac? Owszem, po scianach. Wycinac? Najlepiej ksiazki. Malowac? Czemu nie, ale po meblach. Klockami najlepiej sie rzuca. W zwiazku z tym placza sie po domu, wyjmuja garnki, kasze, ryz (w torebkach) i gotuja, karmia psa, bawia sie w urodziny i dmuchaja swieczki i jecza wkolko ‘daj to’ . Na szczescie spia jeszcze w ciagu dnia, wiec mam pare godzin oddechu. A ponizej jeszcze filmik o karmieniu psa :)