czwartek, 10 marca 2011

i debiut w teatrze..

Wizyta w teatrze Wielkim była nie lada przezyciem.
Wrazenie niesamowite zrobila orkiestra siedzaca pod scena, a pan z gitara to po prostu ich ulubieniec, przy czym gitara to był kontrabas :D Nawet w trakcie przestawienia chcieli tam zaglądać, a Wiktor wrzucil panu swoje opakowanie po frytkach – taki miał gest gowniarz maly.
Poza tym zachwyceni – czarodziej co opowiadal bajke przed przedstawieniem okrzykniety zostal Mikolajem. Tanczace dziewczyny zdobyly ich serce, podobnie jak zwierzatka i krasnale – Mikolaje :) Krolewna raczej nie zrobila wrazenia, krecila się tam w kolko i tyle. Nie daly się wrobic w żadna burze, która grzmiała w lesie, naśmiewały się w glos i wolaly lampa jeszcze lampa jeszcze, podczas gdy inne dzieci umieraly ze strachu, myślałam, ze pekne ze smiechu. Przedstawienie zaczęło się pozno, bo o 17:30, wytrzymaliśmy wiec tylko do przerwy, która zaczela się kilka min przed 19. Ku wielkiej rozpaczy Stasia, który plakal rzewnymi lzami za Mikolajem, zebralismy się do domu. Już nie mogli usiedzieć, zaczeli się wiercic, byli glodni, spragnieni (strasznie było tam duszno i goraco) a jesc tam nie wolno ani pic (frytki zjedli po przedszkolu). Rano opowiadaly o dziewczynach, misiach, Mikolajach i migajacych światłach – to była swietna przygoda, mysle, ze warto chodzic na takie imprezy czesciej.


Tutaj kilka zdjec:

http://www.canabio.pl/?p=1227 http://www.canabio.pl/?p=1072

niedziela, 6 marca 2011

Nasz debiut w kinie.

Chlopaki przechodza samych siebie, wstajac codziennie chyba po piatej. Dzisiaj znow pobudka o 5:30. To zdecydowanie za wczesnie, zwlaszcza w weekend.
Potem sa marudni, zmeczeni. Dzis w ramach wypelnienia czasu poszlismy do kina na Poranki dla dzieci. To bylo ich pierwsze wyjscie do kina. Najbardziej podobalo im sie jezdzenie po ruchomych schodach, zrobilismy chyba kilkanascie rundek gora - dol :). W sali kinowej trudno bylo im usiedziec, najchetniej chodzili po schodach. Stas chcial zeby wlaczyc swiatla. Siedzenia sa troche za duze dla nich, bo skladaly sie razem z nimi :D
Po pol godzinie ogladania bajek o samochodzikach Wiktorek zaczal zasypiac, zebralismy sie wiec zanim zasnal. Potem znow kilka rundek schodami i pojechalismy do domu. Dzieci zadowolone, zmeczone, zjadly zupke i poszly spac :)
Aha, a w srode czeka nas wiyzta w Teatrze Wielkim, idziemy na Krolewne Sniezke



wtorek, 1 marca 2011

Pierwszy dzien w przedszkolu za nami

No to mamy juz przedszkolakow :) Bylo zupelnie dobrze.
Rano w domu troche protestowali, nie chcieli sie ubrac. Ale w drodze bylo ok. Wchodzilismy po schodach i tez fajnie. Mila Pani otworzyla nam drzwi i Wiktor troche zaczal jeczec. Ale spokojnie ich przebralismy i poszlismy na sale. Stas wpadl w nowe zabawki, opowiadal o mikoalaju, pamietal, bo w sumie to w tym przedszkolu zobaczyli Mikolaja po raz pierwszy ostatniej zimy. Wicus troche byl przestraszony, plakal. Ale oddalam go pani i wyszlam. Zanim doszlismy do drzwi juz nie plakal. A po poludniu chlopcy zachwyceni. Nie chcieli wyjsc, zaciagneli nas na sale i pokazywali wszystko. Juz zaczeli uczyc sie angielskiego, hahahah, ledwie po polsku mowia, a juz chodza i mowia z pieknym akcentem "okej" i "łan tu ti" (raz dwa trzy). Oby tak dalej! Mysle, ze duzo znaczy swoboda i brak zlobkowego rezimu oraz mala ilosc dzieci. Do tego po poludniu byli spokojni i nie marudzili, co jest wyjatkowym zachowaniem. Panie tez sa nimi zachwyceni - ze tacy grzeczni, ze tak ladnie spali, ladnie jedli, ze sie sluchaja - szkoda ze tylko w przedszkolu :D
Dzisiaj Wiktorek mocno ze soba walczyl, staral sie nie plakac, ale i tak sie troszke rozmazal. Poszedl na sale jednak sam, nie wczepial sie we mnie tak jak wczoraj. Z dnia na dzien bedzie coraz lepiej. To byl super wybor!