wtorek, 1 marca 2011

Pierwszy dzien w przedszkolu za nami

No to mamy juz przedszkolakow :) Bylo zupelnie dobrze.
Rano w domu troche protestowali, nie chcieli sie ubrac. Ale w drodze bylo ok. Wchodzilismy po schodach i tez fajnie. Mila Pani otworzyla nam drzwi i Wiktor troche zaczal jeczec. Ale spokojnie ich przebralismy i poszlismy na sale. Stas wpadl w nowe zabawki, opowiadal o mikoalaju, pamietal, bo w sumie to w tym przedszkolu zobaczyli Mikolaja po raz pierwszy ostatniej zimy. Wicus troche byl przestraszony, plakal. Ale oddalam go pani i wyszlam. Zanim doszlismy do drzwi juz nie plakal. A po poludniu chlopcy zachwyceni. Nie chcieli wyjsc, zaciagneli nas na sale i pokazywali wszystko. Juz zaczeli uczyc sie angielskiego, hahahah, ledwie po polsku mowia, a juz chodza i mowia z pieknym akcentem "okej" i "łan tu ti" (raz dwa trzy). Oby tak dalej! Mysle, ze duzo znaczy swoboda i brak zlobkowego rezimu oraz mala ilosc dzieci. Do tego po poludniu byli spokojni i nie marudzili, co jest wyjatkowym zachowaniem. Panie tez sa nimi zachwyceni - ze tacy grzeczni, ze tak ladnie spali, ladnie jedli, ze sie sluchaja - szkoda ze tylko w przedszkolu :D
Dzisiaj Wiktorek mocno ze soba walczyl, staral sie nie plakac, ale i tak sie troszke rozmazal. Poszedl na sale jednak sam, nie wczepial sie we mnie tak jak wczoraj. Z dnia na dzien bedzie coraz lepiej. To byl super wybor!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz