środa, 27 sierpnia 2014

samo życie

Syn mnie poinformował:
-idę na nockę do dziewczyny.

Wiktor, lat 6 i pół.

Czy kaczki też chodzą do logopedy żeby lepiej kwakać?

Staś, lat 6 i pół.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Miało być o Warszawie...

Miałam napisać o weekendzie w Warszawie, ale nie zdążyłam. Napiszę innym razem.
Bo Staszek wczoraj rozwalił sobie głowę i w związku z tym mieliśmy konfrontację z polską służbą zdrowia.
Wypadek w domu, telefon do mnie do pracy, szybka akcja, w ciągu 10 min byłam w domu. Pojechaliśmy do najbliższego szpitala, dumnie zwanego Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki. Izba Przyjęć Pediatryczna.
Na izbie nie było ludzi. Najpierw czekaliśmy na chirurga. Przyszła Pani, kazała dzieciaka umyć, popatrzyła i skierowała na RTG. Dziecko ledwie chodzi, słania się, a my mamy przejść pół szpitala. Mąż go niósł, sam by nie doszedł. Na RTG cisza i spokój. Jedna rodzina czeka na wynik. Nic się nie dzieje, żadnego ruchu. Po 40 minutach można w końcu wejść. Pani radiolog chce mnie wygonić, na co się nie zgadzam, żeby synka nie stresować. Pani się obraża i jest mocno nie miła. Wychodzę tylko na czas zrobienia zdjęcia. Spędzamy następne półtorej godziny na czekaniu na wynik. I znów musimy cofnąć się na izbę przyjęć, ale jestem już sama, mąż z Wiktorkiem pojechali do domu. Znajduję wózek inwalidzki i wiozę dziecko. Na izbie Pani na mnie krzyczy, że jak to, sama wzięłam sobie wózek. No cóż, mówię, w normalnym szpitalu nikt nie zostawiłby dziecka z krwawiącą głową bez opieki i nie kazałby mu chodzić. Pani zamilkła. I znów czekamy na chirurga. Zjawia się młody człowiek w żółtym ubranku, żartuje z pielęgniarką a młodego pacjenta kompletnie olewa, jakby Stasia tam w ogóle nie było. Zwraca się z poleceniami do mnie, na co ja zwracam uwagę, że synek mówi i rozumie po polsku i można wydawać mu polecenia. Chyba mało kiedy ktoś mu się sprzeciwia, bo spojrzał na mnie zdziwiony. Staś bez płaczu zniósł znieczulenie a potem szycie, ja miałam z tym większy problem, bo wszystko widziałam. Po wyjściu z gabinetu czeka na nas już mój mąż z obiadem (!!) bo nie był pewny kiedy to się skończy. W sumie spędziliśmy tam 4h50m.
Staś przespał spokojnie całą noc, ma dobre samopoczucie.
PS. Na zdjęcie szwów pojedziemy do zaprzyjaźnionego szpitala.