Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stas. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stas. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 września 2017

sobota, 9 września 2017

Czas na krzesła :)

Po kuchni czas na metamorfozę krzeseł :)


poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Spacery wokół domku

Nie przestaje mnie zadziwiać przestrzeń w sąsiedztwie naszego nowego domku. Raj dla wszystkich. Dla nas, dla dzieci, dla naszych zwierząt.



poniedziałek, 24 lipca 2017

niedziela, 12 lutego 2017

Tysiąc żurawi



千羽鶴

Dziś skończyłam składać tysiąc żurawi.
Jednym z najsłynniejszych modeli origami jest japoński żuraw – symbol pomyślności i pokoju w japońskiej kulturze. Legendy japońskie mówią, że żurawie żyją przez 1000 lat. Dlatego też Japończycy wierzą, że złożenie 1000 żurawi przynosi dobre zdrowie i długie życie, nie tylko dla osoby składającej, ale również dla osoby obdarowanej oraz spełnia się jedno ogromne marzenie.

"Gdy nasłano bombę na Hiroschimę, zamieszkująca ją dziewczynka została napromieniowana. Dwunastoletnia Sadako Sasaki zachorowała na białaczkę. Usłyszała o legendzie, która głosi, że żurawię żyją 1000 lat. Mówiono także, że jak ktoś złoży 1000 żurawi, uzyska zdrowie i długie życie. Jednakże Sadako Jej życzeniem było zakończenie wszystkich cierpień, sprowadzenie pokoju na ziemię oraz uzdrowienie wszystkich ofiar Przed śmiercią zdążyła złożyć 644 żurawie. Jej koledzy ze szkoły dokończyli jej dzieło, i postanowili wznieść pomnik upominający 12 letnią dziewczynką ze złotym żurawiem. Co roku wielu ludzi przychodzi tam i stroi pomnik kolorowymi żurawiami."

Kiedy wspomniałam o tym moim dzieciom i spytałam, jakie jest ich największe marzenie oboje zgodnie powiedzieli: własny dom. To było wczesną jesienią - późnym latem 2015 roku. Wtedy nawet nie rozmawialiśmy o własnym domu. Jednak zaczęłam składać żurawie, żeby spełnić marzenie. Pół roku później nasze plany zaczęły się krystalizować. Wybraliśmy projekt, znaleźliśmy działkę i otrzymaliśmy kredyt. Nie wszystko szło łatwo, mieliśmy wiele razy dość formalności. W pewnym momencie brakło już tej radości oczekiwania. Teraz, w połowie lutego, mamy już pozwolenie na budowę i czekamy aż mróz odpuści żeby zacząć budowę.
I tym postem wznawiam pisanie bloga, żeby udokumentować proces budowy domu. Naszego marzenia.


poniedziałek, 23 lutego 2015

Lubie poniedzialki :)

Poziom naszego zadowolenia czesto dyktowany jest samopoczuciem osob nam bliskich. Jestesmy jak barometry, odczuwajace nastroje innych. Tak naprawde nie jest mi wiele potrzebne do szczescia. Pobudka bladym switem, kawa w lozku i dzieci, ktore wstaja usmiechniete i zadowolone. Dzien zaczyna sie milo i spokojnie. Oby tak wygladal kazdy poranek. Juz dawno tak optymistycznie nie rozpoczynalam tygodnia.
Za nami urodzinowy weekend. Chlopcy skonczyli 7 lat. W piatek swietowali w szkole. Jako poczestunek zaniesli babeczki z parasolkami, ktore okazaly sie wielkim hitem! W sobote bylismy na uroczystosciach z okazji 10 lecie OSiR Angelica a wczoraj byl rodzinny obiad. Jeszcze w najblizasza sobote czeka nas zabawa z dzieciakami w Sali Zabaw :)
Chlopcy dostali wymarzone prezenty, mikrofony na statywach  i klocki LEGO. Do tego zestawy do doswiadczen chemicznych i optycznych oraz tor do puszczania samolotow. Wczoraj nie wiedzieli czym sie bawic, a od rana w lozku mielismy jednostki strazy pozarnej :)






poniedziałek, 16 lutego 2015

:)

Stas rozrabia. Zwracam mu uwage:
- Stasiu, widze Cie!
- Masz złudzenie optyczne - odpowiada

=============================

Przygotowujemy przy stole roznorakie walentynki, miedzy innymi dla Nadii, do ktorej sie wybieralismy.
- Wiktor, a czy Ty pamietasz, ze Nadia  byla Twoja pierwszą dziewczyną?
Zawstydzony Wiktor odpowiada:
- Mamoooo!!! Takie wspominki to się robi w restauracji przy winku!!


piątek, 21 listopada 2014

Braterska lojalnosc.

Chlopcy brali udzial w klasowym konkursie na najladniejszego Plastusia. Dzieci w glosowaniu wybierali najlepsze prace.
Zapytalam Stasia:
- Na kogo głosowałeś?
- Na Wiktorka.
- A Ty Wiktorku?
- Na brata.

Cudne to jest. Takie oczywiste. Wzrusza mnie to za kazdym razem.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Listy do Mikołaja

Staszek:

- czy Mikołaj istnieje naprawdę, czy jest to tylko wymyślona postać bajkowa?
- a jak myślisz?
- że to wymyślona postać bajkowa
- ale Mikołaj przychodzi tak długo, jak się w niego wierzy.
- to ja bardzo w niego wierzę. Bardzo.


- No ja bym chciał od Mikołaja telefon. Najlepiej iPhone. iPhone 6. Z fejsbukiem.
- A po co Ci telefon?
- Żeby dzwonić do Ciebie lub do taty jak nie jesteśmy razem. I smsy pisać.
- Ale to możesz robić z mojego lub taty telefonu. Poza tym taki prezent jest strasznie drogi.
- No i co z tego? Przecież Mikołaj za te prezenty płaci.

Wiktor wybrał również telefon, ale dopisał jeszcze klocki LEGO.



wtorek, 2 września 2014

Pierwszaki

Wakacje minely i czas powrocic do rzeczywistosci. Nie ukrywam, ze z radoscia powracam do codziennosci. Kocham swoje dzieci, uwielbiam spedzac z nimi czas, ale brak mi wyobrazni na wymyslanie im zajec kazdego dnia. Jak nie zorganizuje im czasu to oni organizuja sobie ten czas ami, i rozne przygody z tego wynikaja.
Wczoraj rozpoczal sie nowy rok szkolny, i oficjalnie mamy w domu pierwszoklasistow.
Rozpoczecie roku szkolnego to jak zwykle niezorganizowany chaos. Nie lubie tych uroczystosci, kiedy rozmowy rodzicow zagluszaja wszystko, co dzieje sie na podium. Pasowanie pierwszakow to byla jakas porazka, troche jestem tym wszystkim rozczarowana. Pani dyrektor pociesza, ze bedzie jeszcze uroczyste rozdanie legitymacji i wtedy bedzie to uroczystosc tylko dla klas pierwszych.
To tylko takie luzne uwagi. Spotkanie z pania wychowawczynia odbylo sie w milej atmosferze, dzieci z rodzicami dostali pierwsze zadanie - pokolorowac lokomotywe. Nowa pani sprawia bardzo fajne wrazenie, i mam nadzieje, ze to wrazenie stanie sie rzeczywistoscia.
Chlopcy sa bardzo przejeci, nie mogli sie doczekac wczorajszego dnia, i dzisiejszego. Pieknie przygotowali piorniki, zapakowali plecaki. Chcialabym, zeby ten zapal im pozostal.










czwartek, 7 sierpnia 2014

Miało być o Warszawie...

Miałam napisać o weekendzie w Warszawie, ale nie zdążyłam. Napiszę innym razem.
Bo Staszek wczoraj rozwalił sobie głowę i w związku z tym mieliśmy konfrontację z polską służbą zdrowia.
Wypadek w domu, telefon do mnie do pracy, szybka akcja, w ciągu 10 min byłam w domu. Pojechaliśmy do najbliższego szpitala, dumnie zwanego Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki. Izba Przyjęć Pediatryczna.
Na izbie nie było ludzi. Najpierw czekaliśmy na chirurga. Przyszła Pani, kazała dzieciaka umyć, popatrzyła i skierowała na RTG. Dziecko ledwie chodzi, słania się, a my mamy przejść pół szpitala. Mąż go niósł, sam by nie doszedł. Na RTG cisza i spokój. Jedna rodzina czeka na wynik. Nic się nie dzieje, żadnego ruchu. Po 40 minutach można w końcu wejść. Pani radiolog chce mnie wygonić, na co się nie zgadzam, żeby synka nie stresować. Pani się obraża i jest mocno nie miła. Wychodzę tylko na czas zrobienia zdjęcia. Spędzamy następne półtorej godziny na czekaniu na wynik. I znów musimy cofnąć się na izbę przyjęć, ale jestem już sama, mąż z Wiktorkiem pojechali do domu. Znajduję wózek inwalidzki i wiozę dziecko. Na izbie Pani na mnie krzyczy, że jak to, sama wzięłam sobie wózek. No cóż, mówię, w normalnym szpitalu nikt nie zostawiłby dziecka z krwawiącą głową bez opieki i nie kazałby mu chodzić. Pani zamilkła. I znów czekamy na chirurga. Zjawia się młody człowiek w żółtym ubranku, żartuje z pielęgniarką a młodego pacjenta kompletnie olewa, jakby Stasia tam w ogóle nie było. Zwraca się z poleceniami do mnie, na co ja zwracam uwagę, że synek mówi i rozumie po polsku i można wydawać mu polecenia. Chyba mało kiedy ktoś mu się sprzeciwia, bo spojrzał na mnie zdziwiony. Staś bez płaczu zniósł znieczulenie a potem szycie, ja miałam z tym większy problem, bo wszystko widziałam. Po wyjściu z gabinetu czeka na nas już mój mąż z obiadem (!!) bo nie był pewny kiedy to się skończy. W sumie spędziliśmy tam 4h50m.
Staś przespał spokojnie całą noc, ma dobre samopoczucie.
PS. Na zdjęcie szwów pojedziemy do zaprzyjaźnionego szpitala.


wtorek, 29 kwietnia 2014

Święta i po świętach i następne przed nami.

Za nami święta wielkanocne, które minęły szybko, niemal niezauważalnie. Śniadanie Wielkanocne zjedliśmy u brata i jego rodziny, zakończone spacerem rodzinnym. Potem się rozpadało i padało cały dzień, siedzieliśmy więc w domu, bez szczególnych wydarzeń. W drugi dzień świąt zorganizowaliśmy grilla z ogniskiem, i ognisko okazało się strzałem w dziesiątkę. Teraz przed nami kolejny długi weekend, na razie w planach mamy wizytę u znajomych, a potem zobaczymy jaka będzie pogoda.
W szkole u chłopców w miarę spokojnie. Wczoraj obaj przynieśli nieskończone prace. Zapytani, czemu nie skończyli na lekcji, Staś odpowiedział: "No bo musiałem wszystkim kredki temperować." Wiktor natomiast był zajęty innymi sprawami z Piotrkiem.
Znalazłam jednak na nich sposób. Tata zakupił im grę Lego Przygoda. Bardzo się w grę wkręcili, ale mogą grać, jeśli mają posprzątany pokój (nagle okazuje się że sprzątają całkiem porządnie i bardzo szybko!) no i teraz mam argument do motywacji zachowań w szkole :) Zobaczymy czy zadziała!


Szczerbaty Stas umorusany sadzą z ogniska


piątek, 11 kwietnia 2014

Szkolne życie - ciąg dalszy + wygrany konkurs!

Chciałabym móc napisać, że problemy z chłopcami już za nami, ale nie chcę zapeszać. Mieliśmy jeszcze kilka incydentów, tym razem głównie z udziałem Stasia. Kilka ważnych rozmów za nami, poprosiłam o wsparcie szkolną panią psycholog i mam wrażenie, że idziemy w dobrym kierunku.

Ale żeby nie było, że chłopaki tylko rozrabiają to mam przyjemność poinformować że mój synek Staszek został laureatem konkursu plastycznego. Wiktorek był bardzo rozczarowany, kilka dni wręcz cierpiał z tego powodu, zwłaszcza, że rozdanie dyplomów i nagród było bardzo uroczyste.

Praca Stasia po środku



piątek, 14 lutego 2014

Wiktorek sam w szkole

Staszek wczoraj zaniemogl na brzuszek i pojechal z tata wczesniej do domu. Wiktorek zostal sam w szkole. Pytam sie pozniej jak bylo bez brata. Wiktorek po dlugim milczeniu mowi:
- Tak naprawde to wcale nie bylo mi przykro. Mialem Kornelie tylko dla siebie.

=================================

Po powrocie do domu Staszek wita sie czule, zdecydowanie w lepszej formie niz rano.
Mowi:
- Moj tato jest moim bohaterem! Zabrał mnie dzis do domu!
- I potrzebuję dziś duzo miłości, bo jestem chory!

sobota, 8 lutego 2014

O istnieniu :)

Stas:
- Mamo, czy ja naprawde jestem Twoj? Bo ja nie pamietam, zebym mieszkal w Twoim brzuchu.

No to tlumacze, ze z tego czasu nikt nic nie pamieta. 

- A skad ja wiem, ze jestes moja mama? 
- No bo pamietasz moj glos, moj zapach, moje bicie serca. To sie pamieta.
- A czy tata do mnie mowil jak bylem w Twoim brzuchu?
- Oczywiscie.
- To dlatego ja go tak bardzo lubie 

7.03.2008. Stas na rękach u taty (2 tyg)