Nie będzie juz tak szczegółowo, nie robiłam notatek. Byłam już skoncentrowana na powrocie do domu.
Wyjazd 4:30. Rano Piotrkowi przypomnialo sie, że za prom na końcu Czarnogóry trzeba płacic gotówką, a w sumie wszytsko już wydaliśmy. Poranne szukanie bankomatu opóźniło wyjazd, wiec tak naprawdę Ulczyn opuściliśmy ok 5.00
Prom 6.51 strata ok 35 min - znależliśmy sie w porannym szycie. Wjechaliśmy jako jedni z ostatnich a z anami juz nie było nikogo.
Granica Czarnogóra Chorwacja – opóźnienie 20 min, celnik pytał się czy mamy polskie piwo.
Potem jechaliśmy bez problemów.
Do autostrady w Chorwacji jechaliśmy 5 h 20 min, czyli dużo krócej niż w drodze do Czarnogóry. Myślę, że wczesna godzina wyjazdu bardzo w tym pomogła.
Jechaliśmy spokojnie, aż do ostatniej bramki na autostradzie w Chorwacji. Tam przestój 40 minut - w sumie nie wiadomo dlaczego, bo punktów płatniczych było 5, a nitek autostrady tylko dwie. Na granicy staliśmy ok 10 minut.
W sumie pierwszego dnia przejechaliśmy 1200 km, do Mikułowa w Czechach, objazdem przez Słowenię (żeby nie płacić tych 15 euro) w czasie ponad 18 godzin. Pensjonat mieliśmy zarezerwowany i na miejscu wszyscy poszliśmy natychmiast spać. http://www.crhan.cz/
Następnego dnia już bez kłopotów przejechaliśmy ostatnie 500 km, wyjechaliśmy po 7 z Mikulowa, a ok 13 byliśmy już w domu. Nie przestanę chwalić naszych synków. Oni są wspaniali. Nie jeden dorosły może brać z nich przykład.
W drodze powrotnej było mi strasznie zimno w nogi. Nawet skarpetki mi nie pomogły. Zresztą, mija tydzień od powrotu a mi wciąż jest zimno. Nawet chłopcy poprosili o kołdry :) Dwa dni prowadził głównie Piotrek, nie chciał się zmieniać.
Zdjęcia tutaj
Granica Czarnogóra Chorwacja – opóźnienie 20 min, celnik pytał się czy mamy polskie piwo.
Potem jechaliśmy bez problemów.
Do autostrady w Chorwacji jechaliśmy 5 h 20 min, czyli dużo krócej niż w drodze do Czarnogóry. Myślę, że wczesna godzina wyjazdu bardzo w tym pomogła.
Jechaliśmy spokojnie, aż do ostatniej bramki na autostradzie w Chorwacji. Tam przestój 40 minut - w sumie nie wiadomo dlaczego, bo punktów płatniczych było 5, a nitek autostrady tylko dwie. Na granicy staliśmy ok 10 minut.
W sumie pierwszego dnia przejechaliśmy 1200 km, do Mikułowa w Czechach, objazdem przez Słowenię (żeby nie płacić tych 15 euro) w czasie ponad 18 godzin. Pensjonat mieliśmy zarezerwowany i na miejscu wszyscy poszliśmy natychmiast spać. http://www.crhan.cz/
Następnego dnia już bez kłopotów przejechaliśmy ostatnie 500 km, wyjechaliśmy po 7 z Mikulowa, a ok 13 byliśmy już w domu. Nie przestanę chwalić naszych synków. Oni są wspaniali. Nie jeden dorosły może brać z nich przykład.
W drodze powrotnej było mi strasznie zimno w nogi. Nawet skarpetki mi nie pomogły. Zresztą, mija tydzień od powrotu a mi wciąż jest zimno. Nawet chłopcy poprosili o kołdry :) Dwa dni prowadził głównie Piotrek, nie chciał się zmieniać.
paliwo
|
717,6
|
winiety
|
222,96
|
jedzenie
|
258,65
|
nocleg
|
205
|
1404,21
|
Zdjęcia tutaj
Przeczytałem całą relację. Fajnie, że wakacje się udały, ech, taka trasa autem to sama przyjemność. Też bym się nie zmieniał za kierownicą ;).
OdpowiedzUsuńTata Szymona (www.tataszymona.blogujacy.pl)