piątek, 17 maja 2013

Wspomnienia... 1989 r

W związku ze spotkaniem z kimś szczególnym sprzed 25 lat wygrzebałam stare listy, zdjęcia... A tam wiele perełek, dla mnie bardzo ważnych. Pisałam tekst poniżej i pamiętałam każde słowo... pamiętam też te emocje, które mi wtedy towarzyszyły...



„Chłopaki! Weźcie mnie ze sobą! Co???”

Odpowiedziała mi tylko szmerowa muzyka wielu kroków wzbogacona salwami śmiechu i nićmi płaczu. Poszli. A on stał i patrzył za odchodzącymi. Obok niego wśród chwastów siedziała dziewczynka. Polubił ją. Na swój sposób. Szczerze. Wykiełkowało to w nim wolno, nieśmiało. Było w tym coś nienaturalnie naturalnego! Przychodziła cicha owiana zapachem ziela, otulona szarą mgłą. A on zawsze był na miejscu. Nie wiedzieć czemu uważał, że to bardzo ważne. Że musi być tam gdy Ona przyjdzie. A Ona przychodziła. Patrzyła nań. Była dla niego dobra. Chciał się jej odpłacić. Dostrzegł w jej oczach barwę sentymentu, jej włosy pachniały melancholią. Ona go nieokaleczała. Przychodziła i przyjmowała z przychylnością fakt jego istnienia.
Pewnego dnia, gdy krople deszczu strącane ręką wiatru z zziębniętych liści ziela, upajały ziemię swoja nostalgicznie jesienną wilgocią, zobaczył, że ona odchodzi. Wiedział, że wróci. Był tego pewien. Choć zupełnie nie wiedział skąd ta pewność wynika. Wszakże nie znał Jej. Lecz Ją czuł! On Ją czuł! CZUŁ!
Mimo absolutnej pewności Jej powrotu, nie mógł się pogodzić z faktem, że musi on zostać. Chciał! Musiał!! Musiał pójść z nią. Inaczej wszystkie słowa wszystkich książek świata byłyby tylko zbiorem przypadkowych dźwięków. Ludzie zaś najnieszczęśliwszymi istotami obdarzonymi świadomością lecz obarczonymi obezwładniającą ich niemocą. Postanowił udowodnić że świat nie jest taki zły. Że on też czuje. By odwróciła się by odejść w mgłę, niebywały wysiłkiem woli zmusił się do przełamania strachu i niemocy i…. ruszył za nią!!
Robotnik odłożył kilof. Splunął. Jego żółta ślina powoli ściekła po jednej z cegieł, które piętrzyły się wśród zielska. Zsunął na czoło beret i ciekawie przyglądał się jak specjaliści z komisji delikatnie pakują do foliowego, czarnego, zaopatrzonego w ekspres worka, powalane pyłem ceglanym i tynkiem ciało dziewczyny. Wyglądała jakby spała.

- Patrz pan cholera! Taka młoda dziewucha! I że tez akurat taka młodą kobitkę musiało przywalić!! Ale, że też akurat, wtedy jak ona tu była! Musiał się rozpieprzyć ten MUR.


WD, wrzesień 1989


1 komentarz:

  1. Hmm... Ja gdzieś w piwnicy mam swoje pamiętniki pisane w podstawówce i liceum... Na szczęście dla mojego zdrowia psychicznego nie zamierzam po nie na razie sięgać ;)

    OdpowiedzUsuń