wtorek, 5 lutego 2013

Zaczelo sie...

No to po dziewieciu miesiacach mamy chore dzieci. Zapalenie gardla.
Do tej pory wszelkie niegrozne choroby przechodzilismy wlasciwie niezauwazalnie. Goraczke chlopcy przesypiali, goraczka spadala to wykazywali zwykla aktywnosc.
Teraz, kilka tygodni przed piątymi urodzinami, mam w domu NAPRAWDE CHORYCH FACETOW.
Do tego dwoch.
W niedziele Wiktor wstal o swicie z goraczka. Usnal w moim lozku. O zwyklej porze, ok 6, przyszedl Stas. Jeszcze nie chory, jeszcze bez goraczki. Mowie do niego: cicho, Staszku, Wiktorek jest chory. Popatrzyl z zaciekawieniem, potem zbladl jak na zamowienie i dotykajac czola mowi: Ja tez mam juz goraczke...
Musialam zachowac powage, ale mialam z tym klopot :)
Niestety, w ciagu dnia i Staszkowi naprawde wzrosla temperatura.
I sie zaczelo przedstawienie: jacy jestesmy strasznie chorzy.... Sprawdzanie, czy maja temperature, czy brat jest bardziej goracy, kto ma wiekszy kaszel...
Skad oni sie tego nauczyli?
Wzielam urlop do konca tygodnia, i siedzimy sobie w domu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz