środa, 24 marca 2010

Moje zapiski o poczatkach w zlobku

Pierwszy tydzień.

Poniedziałek. 15.03.10

Godz 9.01

W nocy spadlo jak nic ze 20 cm sniegu, normalnie regulana zima, a za kilka dni wiosna!
No to pierwsze rozstanie za nami. Rano chlopaki byli zachwyceni, ze sie ubieramy, wychodzimy, sniegu po pas (dla nich) i prejazdzka autkiem. Zlobek polozony jest w ladnej okolicy, trzeba przejść przez dosyc dlugie podworko, po obu stronach drzewka, przepieknie ośnieżone, krajobraz bajka, pomimo prawie wiosennej daty.
Samo wejscie do zlobka budzilo zaintereswanie, rozbieranie poszlo juz nerwowo, zwlaszcza Wiktor byl niezadowolony. Krotka pogawedka z opiekunka, powiedziala, ze mamy dwa wyjscia: albo robimy to ostrym cieciem, oddajemy dzieci i wychodzimy, albo zostajemy jakis czas z nimi ale to tylko przedluzy okres adaptacji.
Mialam lzy w oczach, najchetniej w tym momencie ubralabym je i zabrala, ale spokoj Piotrka dobrze na mnie podzialal i zdecydowalismy sie na pierwsza opcje: ostre ciecie, bo jakbysmy z nimi zostali oni i tak siedzieliby na kolanach. Beda tam dzisiaj do 10:30 czyli ok 2 godzin, do spania wroca juz do domu. Jak je oddalismy, to byl straszny placz, ja sie tez poryczalam. Pani powiedziala, ze generalnie jest tak, ze dzieci, ktore zaczynaja duzym krzykiem szybko sie przyzywczajaja - jakby to mialo byc pocieszeniem.
Czuje sie jak wyrodna matka :(

Godz 12.06

Dzieci sa juz w domu.
generalnie jak na poczatek bylo nie zle. Nie plakaly dlugo. Pani mowila, ze zostawila ich w bawialni a poszla do innych dzieci na sniadanko. Widziala ich przez szybe. Siedzialy tylko i sie rozgladaly. Jak ktos wchodzil do sali to poplakiwaly. Jeden siedzial w jednym kacie, drugi w drugim. Glowki spuszczone, oczy przymkniete. Po sniadanku dzieci przyszly na sale, te dalej siedzaly. Wiktorek troche juz byl zaciekawiony, Stas dalej nic. W koncu Wiktorek wdrapal sie do pani na kolanka, wtulil sie w nia i zasnal. Jak pani odlozyla Wiktorka i wziela Stasia to ten tez sie jej pospal. Ale juz placzu nie bylo. Piotrus przyszedl to Wiktorek juz nie spal, bawil sie ksiazeczka, a Stasia trzeba bylo obudzic. Nic nie jadly i nic nie pily, dostaly po biszkopcie i zadowolone wrocily do domu. Pani mowi, ze nie bylo zle. Byly tylko troche wystraszone i rozzalone i ze kazdego dnia powinno byc lepiej. Jutro znow 2 godzinki. Mnie zrobilo sie lepiej, bo tak mi bylo przykro i smutno, ze caly czas chcialo mi sie plakac.

Po poludniu: jak wróciłam z Pracy i mówiłam o zlobku to oba udawaly ze nie slysza. I były wyjatkowo grzeczne, jak nigdy.

Wtorek 16.03.10

Dzisiaj Piotrus zawiozl dzieci sam. Wejscie do zlobka było trudne. Ale pobyt w zlobku już lepiej. Nie plakaly caly czas, Wiktorek nawet się bawil. Stas za to siedzial u pani na kolanach, miał zamkniete oczy i udawal, ze go nie ma. Nic go nie interesowalo!

Przy wyjsciu do taty natychmiast zmienial mu się nastroj, z checia robil ‘papa’ i wychodzil.

Środa 17.03.10

chlopcy dzis podobnie jak wczoraj: Wiktorek ladnie sie aklimatyzuje, a Stas wciaz protestuje i jest nieszczesliwy. Troche poplakuje, i nie chce sie bawic. Ale on tak ma, potrzebuje czasu, a Wicus to takie cyganskie dziecko.

Czwartek 18.03.10

dzis w zlobku kolejny postep Stasienka: nie zamykal juz oczu, chociaz dalej jeczal. Czyli sie powoli przelamuje. Wiktorek bawi sie i nie ma juz klopotu (ale wejscie bylo z placzem). Pani mowi, ze Wiktorka te jeki Stasiowe w ogole nie ruszaja, co dla mnie jest znakiem, ze nic sie nie dzieje. Bo jak sie cos dzieje, to brat stoi przy bracie i glaszcze go, pociesza.

W przyszłym tygodniu wydłużamy pobyt o godzine i dzieci będą jesc obiadek, bo na razie sa bez wyżywienia. Piotrus zawozi je po śniadanku i przed obiadem zabiera.

Ale ponieważ one zjadaja teraz duze sniadanie ok. 8:30 a potem obiad jadly ok. 14, to teraz będzie trzeba im zmienic godziny i zmniejszyc sniadanie, żeby były glodne co najmniej 2 godz wczesniej, bo obiadek w zlobku jest przed poludniem.

Piątek 19.03.10 – podobnie jak w czwartek.

Drugi tydzien

Poniedziałek 22.03.10

również bez zmian. Wiktorek się bawi, Stas poplakuje, nie chce się bawic. Ale zostali na obiad i zjedli drugie danie. Zaraz po obiedzie zostali już zabrani do domu.

Wtorek 23.03.10

nastepuje przelom – Stas zaczyna się bawic. Był klopot z obiadem, ale pani udalo się nakarmic ich zupa, na drugie był makaron z serem i truskawkami – to nie przeszlo.

Środa 24.03.10

Stas już się ladnie bawi. Oby tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz