piątek, 16 kwietnia 2010

Samo zycie

Zlobek nie stanowi juz praktycznie zadnego klopotu. Po swietach wielkanocnych chlopcy zaczeli zostawac caly dzien. Byl troche klopot ze spaniem, ale to kwestia przyzwyczajenia. To samo dotyczy jedzenia saniadania - chyba nie sa jeszcze glodne. Obiad zjadaja (tylko drugie danie) a podwieczorek roznie.
Obecne siedza podziebione w domu, poki jeszcze Piotrus pracuje po poludniu.
Kaszlaly jeszcze przed swietami Wielkanocnymi, potem kaszel przeszedl w katar i Wiktorek w koncu dostal goraczki.

Swieta Wielkanocne spedzilismy w Ciechocinku, odwiedzilismy tez Torun. Fajnie bylo, ale w obcym miejscu dzieciaki dostawaly jakies dzikiej energii, wlasciwie oprocz spacerow caly czas byly aktywne, jeden w jedna strone, drugi w druga. Pensjonat absolutnie nie byl przystosowany do dzieci. Latwootwieralne balkony, zbyt duze przerwy w barierkach na korytarzu i na balkonach i takie tam. Ale i tak cieszylam sie ze ominelo mnie to zamieszanie swiateczne. Byli z nami moi rodzice i synek brata, wiec rodzinnie i milo bylo :)

Od wczoraj chlopcy spia w doroslych lozeczkach (takich rosnacych z dzieckiem do doroslego rozmiaru). Mysle, ze zapobiegnie to nieoczekiwanym pobudkom w nocy z powodu wlazenia na siebie, co mialo juz kilkakrotnie miejsce. Dokupilismy barierki zeby nie spadaly i chyba jest dobrze. Jest 6 rana a one wciaz spia :)

Wydarzenia ostatniego tygodnia bardzo mna wstrzasnely. Mam duzo przemyslen w zwiazku z tym, czesto tez sprzecznych. Staram sie jednak zdystansowac do wszelkich politycznych i niepolitycznych decyzji, bo momentami mam wrazenie, ze robi sie z tego wszystkiego jakas niepojeta farsa.

A na koniec tego porannego pisania jeszcze filmik, w drodze z Torunia do Ciechocinka, Stas pokazuje jak spi i jak chrapie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz