sobota, 14 lutego 2009

Walentynki

W tym calym zamieszaniu, a wlasciwie letargu zimowym zupelnie zapomnialam o Walentynkach. Wszakze powiedzielismy sobie z Piotrusiem, ze Walentynek nie obchodzimy, ale nie mozna przejsc (chyba) obok tego swieta obojetnie. Strasznie bylo mi milo, kiedy dzis rano Piotrus zlozyl mi fajne zyczenia :)
Zwlaszcza, ze za nami kolejna noc, kiedy chlopaki budza sie wyspani o 3 czy 4 rano. Wczoraj byl to Wiktor, a dzis Stas. Chcialam go przetrzymac, ale po 40 minutach szlochania - poddalismy sie i zrobilismy chlopakom mleko. Wcale mnie to nie zachwyca, bo moze doprowadzic to do ponownego regularnego jedzenia w nocy. Pocieszam sie tylko, ze moga to byc wychodzace zeby, albo skok rozwojowy.
Nie mniej jednak, wracajac do Walentynek, wszystkim skladam usmiechniete zyczenia, duzo milosi, radosci, szczesliwosci...
A to moje najslodsze Walentynki:


Wczoraj w koncu poszlam do lekarza, z tym moim oslabieniem i okazalo sie, ze mam koncowke zapalenia pluc. Dostalam trzydniowy antybiotyk i jakies leki do wdychania przez inhalator. Takie moga byc skutki niezaleczonej grypy. Teraz mam nadzieje ze szybko dojde do siebie.