Zajechalismy do miejsca przeznaczenia ok. 12:30. Zgodnie ze wskazówkami
wjechaliśmy właściwie prosto na plaze. Zostawilam chłopaków, którzy natychmiast
wskoczyli do wody a sama poszlam szukac nam apartamentu.
W pierwszej lini brzegowej były miejsca, ale było troche drogo. Poszlam więc w
okolice agencji, która proponowala mi bardzo tanie apartamenty ale dopiero za
kilka dni. I to był strzal w dziesiątkę.
Znalazlam dom z apartamentami u prywatnej osoby. I Pietro, 3
sypialnie, dwie lazienki, dwa tarasy, widok na morze, kuchnia z pelnym wyposażeniem,
klimatyzacja. Po prostu ekstra. Bardzo szybko tez dogadaliśmy się co do ceny.
Już po wczasach mogę dodac refleksje, ze trafiliśmy wspaniale.
Gospodarze bardzo życzliwi, ciagle zapraszali nas na poczęstunki, gospodyni
Marija dawala w garnuszku rozne lokalne smakołyki do sprobowania. Dla mnie
hitem okazaly się swieze figi, które w niczym nie przypominaja tych suszonych, które
można dostac w PL. Figi rosły wszędzie, niemalze jak chwasty. Za naszymi oknami
mielismy drzewa figowe na wyciagniecie reki. Jakie one były dobre!
W linku poniżej zdjęcia apartamentu oraz drogi na plaze. Nie
wiem, czy było ze 100 m.
Fajne było tez to, ze na plazy można było zostawic koc i sobie pojsc. Była to
taka rezerwacja miejsca. Nikt tego nie
ruszyl.
W drugim tygodniu pobytu do apartamentu na II p dojechala
bardzo sympatyczna para polakow, z którymi bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Oporcz
nas dom zamieszkiwali jeszcze Czesi oraz para Niemcow.
Nasi gospodarze w tym czasie gościli swoja rodzinę z Serbii. A ponieważ szykowali
się do wyjazdu do domu Marija i Nikola zaprosili wszystkich gości na pożegnalny
obiad. To było wspaniale doświadczenie – tyle narodowości przy jednym stole.
Głownym daniem na obiad była … osmiornica. No coz. To nie jest moje ulubione
danie, hahahaha
Jednego dnia nasz gospodarz Nikola zabral nas swoja
motorowka na wyspę. Opowiadal o swojej pracy, ze zajmuje się budowaniem
kamiennych domow. Nie udalo nam się okreslic, z powodu bariery językowej, czy
on ma firme z bratem, czy brat ma firme, czy pracuja u kogos – nie ma
znaczenia. Wycieczka była super, zwłaszcza, ze w drodze powrotnej uciekaliśmy przed
burza :)
I jeszcze zolwie, ktore chodza po podworku, fantastyczne!
cdn.