Stas sie chyba przestraszyl tego halasu, woda go przerazila i absolutnie nie chcial dac sie przekonac. Za to Wiktorek jak juz zaskoczyl, jakie to fajne nie chcial z wody wyjsc. Sila trzeba go bylo wyciagac, wycierac, ubierac. Zawodzil jeszcze dlugo, nawet w drodze na zamek. Dopiero w restauracji jak dostal chlebka to zapomnial o minionych atrakcjach.
A my jak panstwo zjedlismy pyszny obiadek w knajpce na zamku, i fajnie bylo tak zostac obsluzonym. Piotrus zjadl dorsza po admiralsku a ja smazony cambernet na salatach.
I humor mi sie poprawil, bo w skrzynce znalazlam maila niespodzianke, ktory byc moze jest drogowskazem na przyszlosc...
Maly kolaz, nie wiem czemu nie wyrazny a wiecej zdjec tutaj

heh w niedziele to wszyscy lecą nad wode :) na Watra w Uniejowie tez tłumy...pozdrawiamy slonecznie
OdpowiedzUsuńFajne dzieciaki :-)) Moje maleństwo jest na obozie języka polskiego pod Krakowem i jest zachwycona. A my jutro obchodzimy 20. rocznicę ślubu! Weterani z nas obok Was, nowożeńców :-)) Amelia
OdpowiedzUsuń