Wrazenie niesamowite zrobila orkiestra siedzaca pod scena, a pan z gitara to po prostu ich ulubieniec, przy czym gitara to był kontrabas :D Nawet w trakcie przestawienia chcieli tam zaglądać, a Wiktor wrzucil panu swoje opakowanie po frytkach – taki miał gest gowniarz maly.
Poza tym zachwyceni – czarodziej co opowiadal bajke przed przedstawieniem okrzykniety zostal Mikolajem. Tanczace dziewczyny zdobyly ich serce, podobnie jak zwierzatka i krasnale – Mikolaje :) Krolewna raczej nie zrobila wrazenia, krecila się tam w kolko i tyle. Nie daly się wrobic w żadna burze, która grzmiała w lesie, naśmiewały się w glos i wolaly lampa jeszcze lampa jeszcze, podczas gdy inne dzieci umieraly ze strachu, myślałam, ze pekne ze smiechu. Przedstawienie zaczęło się pozno, bo o 17:30, wytrzymaliśmy wiec tylko do przerwy, która zaczela się kilka min przed 19. Ku wielkiej rozpaczy Stasia, który plakal rzewnymi lzami za Mikolajem, zebralismy się do domu. Już nie mogli usiedzieć, zaczeli się wiercic, byli glodni, spragnieni (strasznie było tam duszno i goraco) a jesc tam nie wolno ani pic (frytki zjedli po przedszkolu). Rano opowiadaly o dziewczynach, misiach, Mikolajach i migajacych światłach – to była swietna przygoda, mysle, ze warto chodzic na takie imprezy czesciej.

Tutaj kilka zdjec:
http://www.canabio.pl/?p=1227 http://www.canabio.pl/?p=1072